czwartek, 7 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 28

ROZDZIAŁ 28

Wycieczka do Hogsmeade




Teraz świat stał otworem dla czwórki przyjaciół. Zaplanowali swoją następną przygodę na listopad. Remus nie mógł się teraz doczekać pełni księżyca. Wiedział, że będzie wolny od wilka. Oczywiście nadal czuł jego obecność, jednak mógł kontrolować własne myśli. Teraz to on rządził.

Ostrzeżenie Mundungusa okazało się słuszne - piąty rok okazał się najgorszy. SUMy zaczynały się dopiero pod koniec drugiego semestru, ale nauczyciele już ich do nich przygotowywali. Wszyscy ślęczeli z nosami w książkach, rozwiązując sterty zadań domowych. Większość wyglądała jakby już była u skraju załamania nerwowego.

Arlene Stebbins, pulchna dziewczyna z włosami zawsze spiętymi w luźny kok codziennie była widywana przed biblioteką. Przepisywała notatki i przypominała sobie wszystkie zaklęcia i uroki. Snape nie wyciągał haczykowatego nosa znad książki. Nawet Davey'a można było spotkać z książką. Tylko James i Syriusz nie zerknęli nawet na jedną stronę jakiegokolwiek podręcznika. Remus próbował przekonać ich do nauki, jednak nadaremno. Wyglądało na to, że chłopcy mieli ciekawsze rzeczy na głowie.

Teraz, kiedy zostali animagami, chodzili z głowami uniesionymi jeszcze wyżej, niż wcześniej. Kto mógł im podskoczyć? Od wybryku w Halloween na pierwszym roku każdy wiedział, że są super. Dodatkowo James zdobył dla Gryffindoru puchar Quidditcha dwa lata z rzędu, a Syriusz był szkolnym "uwodzicielem" (a przynajmniej tak nazywała go większość dziewczyn). Zdobywali najlepsze wyniki w klasie, i rzucali zaklęcia już nie tylko na Snape'a i kilku jego koleżków, ale na każdą osobę, która ich zirytowała. Peter klaskał im za każdym razem, gdy to robili, z kolei Remus wzdychał głośno znad książki. Wyglądało na to, że jedynymi osobami, których chłopcy nie omamili swym "czarem" byli Snape, Lily i June. Dla Syriusza było to nawet pocieszające, bo całej trójki gorliwie nienawidził.

Profesor McGonagall powiedziała im przed świętami, że jako opiekun domu będzie musiała z nimi wkrótce przeprowadzić lekcję z doradztwem zawodowym, i mają zastanowić się, o czym chcieliby podyskutować. Był to główny temat rozmów Huncwotów kiedy czekali na panią Pomfrey, która miała odebrać Remusa.
- Myślę o profesjonalnym Quidditchu - powiedział James, co dla nikogo nie było niespodzianką.
- Daj spokój, pomyśl trochę - zaczął Syriusz - wiesz ilu graczy Quidditcha jest na całym świecie? Niewielu z nich to zawodowcy, a większość głoduje, bo nie ma nawet za co kupić jedzenia.
- A ty co planujesz? - zapytał James.
- Jasne, że zostać aurorem - oznajmił Syriusz. - Nie bez powodu jestem czarną owcą rodziny. A ty, Lunatyku?
Remus spuścił głowę i wymruczał coś cicho pod nosem.
- Co?
- Nauczycielem - powiedział nieco głośniej. Pozostała trójka wlepiła w niego oczy.
- Dlaczego na brodę Merlina chcesz być nauczycielem? - zapytał Syriusz.
- Cóż, lubię douczać ludzi, a poza tym, myślę, że byłaby to bezpieczna praca dla mnie. No wiecie, kontakt z uczniami, ale nie nocą, no nie?
- Myślę, że chciałbym pracować w Ministerstwie - wtrącił się Peter. - Mój tata tam pracuje. Uważa, że również bym się nadawał.
- Hej, Łapo - powiedział James rzucając poduszką w Syriusza. - Przyjeżdżasz do mnie na święta, no nie?
Syriusz zawahał się zanim pokręcił głową.
- Dlaczego nie? - zapytał zdziwiony James. Liczył na to, że nie będzie musiał mu tego tłumaczyć.
- No cóż, dostałem rano list od mamy. Chce ze mną porozmawiać, więc mam przyjechać do domu na święta.
- Brzmi jakby chcieli przemówić ci do rozsądku. To znaczy, według nich, no wiesz.
- I jedyne co mogę powiedzieć to powodzenia - odparł Remus.
- Tak, to byłby dzień, w którym bym się zabił. Nigdy nie będę taki jak oni.
- Och, jak śmiesz! - krzyknęła Gruba Dama.
Remus wstał z fotela i ruszył w stronę portretu. - Do zobaczenia!
Trójka chłopców kiwnęła głowami i poszła do dormitorium po pelerynę.



Drzwi do Wrzeszczącej Chaty nigdy nie zostały otwarte. Mieszkańcy Hogsmeade przysięgli sobie, że nigdy tego nie zrobią.
Zawiasy zaskrzypiały. Światło księżyca wlało się do salonu Chaty. Czworo zwierząt chowało się w ciemnościach. Remus poczuł, jak jeżą mu się włosy na karku. Wilk próbował dać o sobie znać. Ale mu na to nie pozwolił. Huncwoci wyszli przez bramę, na główną drogę. Lunatyk stał pomiędzy Rogaczem i Łapą, podczas gdy Glizdogon dreptał na przedzie, próbując zwęszyć jakiekolwiek zagrożenie. Przechadzali się wzdłuż sklepu Zonka i Trzech Mioteł. Wyglądało to jakby ktoś podał im cały świat na srebrnej tacy. Byli wolni, mogli odkrywać!
Lunatyk wskazał łbem na okno pełne luster. Przyjaciele podążyli za nim. Lustra miała różne kształty i wielkości. Jedno z nich, wiszące po środku, wyglądało jak wielki talerz. Nie zobaczyli w nim jelenia, psa, wilka i szczura. Widzieli swoje ludzkie postacie. Uśmiechnęli się do swoich odbić.
Lustro prawdy
Brzmiał napis pod spodem. Łapa wskazał na lustro obok. Huncwoci od razu podążyli za nim.
Lustro szczęścia

Minęli Świński Łeb, uroczą, małą kawiarenkę, aż w końcu doszli na obrzeża wioski. Remus pokręcił głową kiedy wszedł w światło księżyca i dał znak przyjaciołom, że muszą się cofnąć zanim straci kontrolę. Rogacz zrozumiał go od razu i chwycił w zęby ogon Glizdogona, żeby zmienił kierunek. Odstawił go na ziemię, na co szczur pisnął cicho i pomknął przed siebie. Wilk znów dał o sobie znać. Czuł krew.
Smagnął ogonem Łapę. Czarny pies ugryzł go delikatnie w bok. Lunatyk zawył krótko po czym rzucił mu się do gardła. Rogacz od razu wskoczył między nich. Przycisnął go porożem do ziemi i odczekał krótką chwilę, zanim spojrzenie Remusa złagodniało. Szedł tuż za nim przez całą drogę, przez bramę, aż do Wrzeszczącej Chaty.



- Poprzednia noc była wspaniała! - zawołał podekscytowany Peter. Czwórka Huncwotów była w drodze na eliksiry. - Co wy na to żeby zrobić to ponownie?
Remus zawahał się. Stracił nad sobą kontrolę na moment.  Nawet mając swoich przyjaciół obok, zapomniał się.
- Myślę, że jeszcze trochę posiedzimy w chacie - powiedział James zerkając na Remusa.
- Co? Uważasz, że ten domek jest ciekawy? - zapytał Syriusz. - Musimy iść i odkrywać! Tak sobie myślałem... Powinniśmy zrobić mapę całej szkoły! No wiecie, taką magiczną mapę.
- Jeszcze nie teraz - odparł James. - Musimy przyzwyczaić Remusa do naszej obecności.
- Wy dwaj jesteście wystarczająco duzi żeby mnie kontrolować - powiedział Remus.



Zima szybko przyszła do Hogwartu. Wszyscy uczniowie siedzieli w zamku żeby nie zamarznąć. Wszyscy, oprócz Daveya i jego kumpli, którzy ciągle bawili się przy bijącej wierzbie. Remus obserwował z okna jak jedna z gałęzi uderza go w twarz i chłopak upada na ziemię, trzymając się za oko. Po tym incydencie McGonagall surowo zabroniła zbliżania się do drzewa na odległość mniejszą niż trzydzieści stóp. SUMy były coraz bliżej, i Remus zaczął się uczyć tak często jak Snape.

Znów rozpoczął się sezon Quidditcha, a James znów został bohaterem. Syriusz prawie zapomniał o tym, jaki koszmar czeka go podczas przerwy świątecznej. Dopóki nie nadepnął stopą na peron 9 i 3/4, uśmiech nie zszedł mu z twarzy. James odszedł do swoich rodziców. Syriusz oddał by wiele, żeby móc iść z nim. Pomachał im po raz ostatni i odszedł wraz z Regulusem w stronę państwa Black. Nie odezwał się do nich ani słowem przez całą drogę do domu.

6 komentarzy:

  1. Wow!!! Dopiero odkryłam twoje opowiadanie i naprawdę jest super. Piszesz naprawdę fajnie i świetnie się to czyta. Mam tylko pytanie czy dodajesz rozdziały w jakieś konkretne dni czy kiedy ci wena pozwoli ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeeeej gdzie następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Już prawie miesiąc nie ma rozdziału. Chyba czas zacząć się martwić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz skończyła czytać ale przyznam szczerze że opowiadanie bardzo ciekawe czekam na więcej. wera roza

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę weny i zapraszam na mojego bloga historiakatpotter.blog.pl
    wera roza

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na rozdział 4. :)
    http://ciemna-strona-dobra.blogspot.com/2016/08/4-zimnem-gaszcze.html

    OdpowiedzUsuń