poniedziałek, 17 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 1

Ok, pora rozkręcić to opowiadanie! Prezentuję wam pierwszy rozdział, miłego czytania! :)


Rozdział 1

Potwór z Kings Cross



Każdego roku John Montgomery jeździł tam i z powrotem dużą, czerwoną lokomotywą trasą peron 9 i 3/4 - Hogwart. Każdego roku widział tłumy uczniów w mugolskich ubraniach, przechodzących przez magiczną barierkę z zachwytem wymalowanym na twarzy. Każdego roku ich równie zachwyceni rodzice odprowadzali ich pod sam ekspres, machając, uśmiechając się, posyłając buziaki, i często ostrzegając słowami typu "Earlu Morrisonie! Jeśli dowiem się, że nie brałeś kąpieli przez cały tydzień, to wyślę ci takiego wyjca, że w Zakazanym Lesie go usłyszą!"

Każdego roku Montgomery oglądał te same sceny ze zmieniającymi się postaciami. Pierwszoroczni wyrastali na uczniów siódmej klasy, dołączali do nich ich bracia i siostry. Gorący, wrześniowy dzień 1971 roku nie mógł być inny. Jednakże każdy na pokładzie pociągu odczuwał narastający niepokój. John nie był jedyną osobą, która chciała zablokować jeden z przedziałów i połknąć do niego klucz. Niestety, stary, uparty dyrektor nie ustąpił jego prośbie. Dumbledore spojrzał zza okularów-połówek na załogę pociągu i powiedział mocnym głosem:
- Każdy uczeń będzie traktowany jednakowo. Niezależnie od swojego losu.
Nie uśmiechało się to również kobiecie z wózkiem ze słodyczami. Wiedziała ona jednak, że jeśli chce zachować swoją pracę, to będzie przynajmniej raz musiała przejść obok potwora. Siedziała w kącie mrucząc coś pod nosem nerwowo. Co parę słów dało się usłyszeć Dumbledore.

- To szaleństwo! Mówię wam, ktoś na tym ucierpi! Stanie się coś strasznego!
W tym wypadku John, który zazwyczaj nie mógł się doczekać pierwszego dnia szkoły, był przerażony. Koszmary nocne przychodziły coraz częściej, tygodnie zmieniały się w dni, dni w godziny, godziny w minuty...

Teraz stary maszynista ekspresu do Hogwartu z niepokojem wyglądał przez okno. Znów te same sceny. Uczniowie tulili się do rodziców, wyrzucali z siebie ostatnie pożegnania. Zastanawiał się, czy jednym z tych uczniów nie jest mały demon. Czy z jego uszu wyrastają włosy? A może ma wąsy? John zadawał sobie w duchu setki takich pytań, bo nigdy nie miał z jednym z nich do czynienia. Wyglądały przerażająco? A może nie wyróżniały się z tłumu? Wyobraził sobie wysoką na dwanaście stóp kreaturę wchodzącą do lokomotywy, sapiącą i warczącą na wszystkich, z bagażem w ręku i szatą owiniętą wokół szyi zupełnie niczym szalik, gdyż nie mógł się w nią zmieścić. Ba - ledwo mieścił się do przedziału.

- A teraz zapamiętaj sobie, że cała nasza rodzina szczyci się tym, że trafiła do Slytherinu. Pamiętaj o tym chłopcze.
John przeniósł wzrok na trzy żegnające się postacie. Spokojnie wyglądająca kobieta o bladej twarzy trzymała dłoń na ramieniu małego chłopca. Jego włosy były czarne jak noc - takiej czerni jeszcze nigdy na żadnych włosach nie widział. Ojciec natomiast wyglądał jak posąg - stał sztywno, z rękami skrzyżowanymi na piersiach i przyglądał się synowi z góry.
- Wiem ojcze, wiem - westchnął chłopak szurając podeszwą buta o chodnik. - Ale wiesz, że wybór nie należy do mnie.
- Jeśli ten stary kapelusz zobaczy twój rodowód, to będzie dobrze wiedział, gdzie cię umieścić - wtrąciła się kobieta skrzeczącym głosem. Pchnęła lekko syna w stronę pociągu. - Napiszemy do ciebie. Twój brat ucieszy się, jeśli wrócisz do domu na święta. A na wakacje przyjadą kuzyni.
- Nie mogę się doczekać - mruknął chłopak i odszedł powoli w poszukiwaniu wolnego przedziału. To był Black. John wynotował to z jego wyglądu, a szczególnie z oczu. Kolejny Ślizgon w Hogwarcie, pomyślał, odprowadzając go wzrokiem.

Zauważył też pulchnego chłopca, ściskającego w dłoni szczura. Podążał za szczupłym pierwszoklasistą w okularach. Kawałek dalej stał surowo wyglądający chłopak z haczykowatym nosem. Czekał cierpliwie na rudowłosą dziewczynę, która właśnie żegnała się z rodzicami i siostrą. Byli ubrani w typowo mugolskie ubrania - nie mogli być czarodziejami, pomyślał John.

Powrócił do lustrowania wzrokiem peronu. Nikomu włosy nie wyrastały z uszu. Nikt nie był zanadto przerośnięty. Nikt nie wyglądał jak potwór. Oni wszyscy byli zwykłymi dziećmi.
Ktoś zapukał do drzwi. John otworzył je i uśmiechnął się blado.
- Hank?
- Proszę pana, odjeżdżamy za jakieś pięć minut.
- Eee... Hank - chrząknął maszynista, zatrzymując pracownika. - Masz tu może tą listę uczniów? Chciałbym na nią zerknąć.
- E, oczywiście, John - odparł Hank, grzebiąc w papierach. - Chcesz kogoś sprawdzić?
- Tak, właściwie to coś - powiedział dobitnie John, biorąc do ręki pergamin. - Pamiętasz imię dzieciaka? No wiesz... Tego dzieciaka?
- Och, masz na myśli tego szaleńca?
- Tak, właśnie...
- Nie pamiętam dokładnie... Coś na L, prawda?
 - Imię czy nazwisko?
- Kurczę, mówię przecież, że nie pamiętam dokładnie! Któreś z nich, może oba? Mamy trzy minuty do odjazdu, nie mam czasu na takie rzeczy - mruknął Hank, wziął z ręki kolegi papiery i odszedł.

John westchnął i podszedł do okna, żeby dalej obserwować uczniów. I wreszcie go dostrzegł. To był mały chłopak, miał może cztery stopy wzrostu. Chyba nawet nie wszedł jeszcze w okres dojrzewania. Pod oczami widniały ciemne podkówki. Miał już na sobie szatę, jednak była ona w opłakanym stanie - albo szyta ręcznie, albo kupiona w sklepie z używanymi rzeczami na Pokątnej. Dłonie nawet nie wystawały mu zza szerokich rękawów. Obok niego stał ojciec, obejmując go ramieniem. Widać było, że pęka z dumy. Mały chłopak o płowych włosach cały drżał ze zdenerwowania. Mężczyzna przykucnął, szepnął coś na ucho synowi i uścisnął go mocno. Chłopczyk uśmiechnął się lekko, złapał za uchwyt swój kufer (który był prawie większy od niego) i ruszył w stronę jednego z przedziałów. Ojciec uronił łzę, którą szybko starł wierzchem dłoni i pomachał mu na pożegnanie.
- Wszyscy! - krzyknął Hank. - Policzeni, zgadza się, możemy ruszać, John!
John pociągnął za dźwignię, a ekspres zagwizdał wesoło. Po paru sekundach lokomotywa wyruszyła ze stacji Kings Cross. Jednak John wcale nie poczuł się lepiej.

- Mogę się dosiąść?
Syriusz zamrugał i wyjrzał oczami zza kartek swojego Proroka Codziennego. Stał nad nim chłopak z rozczochranymi, czarnymi włosami i okrągłymi okularami. Uśmiechał się do niego. Uśmiechał! Co za koleś.
- Jasne. To nie mój pociąg.
Uśmiech okularnika poszerzył się momentalnie. Usiadł na przeciwko Syriusza, który westchnął cicho i wrócił do lektury. Nic ciekawego nie działo się ostatnio w świecie czarodziejów. Jakiś mężczyzna o nazwisku Crouch został członkiem Wizengamotu. Dziewczyna o imieniu Dorcas Meadowes została przyjęta do pracy w Ministerstwie. Jeremiah Sweemy otworzył nowy sklep w Hogsmeade. Nic ważnego. Nic ciekawego. Najbardziej rzucającym się w oczy nagłówkiem było GRINGOTTA UBEZPIECZYŁO NOWEGO TROLLA. Jakby kogoś to jeszcze obchodziło.

- Nazywam się James.
Syriusz zamrugał ponownie. Czy ten dziwak próbuje właśnie nawiązać z nim rozmowę? Black uniósł delikatnie brew, jednak uśmiech na twarzy okularnika znów tylko się powiększył.
- Jestem Syriusz.
Koniec rozmowy. Wrócił do gazety.
- Syriusz, ha? Niecodziennie imię, no nie?
Syriusz przygryzł wargę i zmrużył nieco oczy.
- Tak, niecodzienne - odparł, nie odwracając wzroku od gazety. - To rodzinne imię.
- To tak jak... Jak ta gwiazda czy coś, nie? Psia Gwiazda.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Och, dobrze. Rozumiem. - James odchrząknął i zaczął wpatrywać się w widoki za oknem. Dobrze, pomyślał Syriusz. Dziwak skończył paplać. Może spędzi resztę podróży w spokoju.

Tak właściwie to nie chciał jechać do Hogwartu. Myślał raczej o Durmstrangu. Cóż, właściwie to jego ojciec myślał o Durmstrangu. Jego matka z kolei stwierdziła, że utrzyma dobre imię rodziny i pójdzie do Hogwartu. Trafiając do Slytherinu. Poznając wielu przyjaciół-Ślizgonów, znajdując ładną Ślizgonkę. Tworząc z nią piękną rodzinę czystej krwi. Tak, jego życie już było zaplanowane. A wszystko miało się zacząć od dzisiejszej Ceremonii Przydziału.

- Więc... Nie jesteś za bardzo rozmowny, co nie?
- Mmm - mruknął Syriusz, udając bardzo zajętego czytaniem artykułu o mugolskich operach mydlanych.
Uśmiechł Jamesa pobladł nieco. Zaczął się nerwowo kręcić w swoim siedzeniu.
- Jasne, rozumiem, mogę ci dać spokój. Uznałeś, że gazeta jest ciekawsza ode mnie. Ja to wszystko rozumiem, na prawdę, okej.
- Mmm - mruknął znowu Syriusz.
- Przepraszam panów.
Chłopcy dźwignęli równocześnie głowy i natrafili na spojrzenie uroczej kobiety z wózkiem po brzegi wypełnionym słodyczami. Na jej głowie panował artystyczny nieład, a oczy miała szeroko otwarte - jakby się czegoś wystraszyła. W dodatku drżały jej dłonie.
- W czekoladowych żabach jest nowa karta. Mirva Wspaniała - powiedziała, starając się zachować spokojny ton.
- Naprawdę? - zapytał James, wyglądający na zainteresowanego. Podszedł do wózka. Podniósł kilka żab, zbadał je wzrokiem i pokręcił głową. - Nie, jednak nie jestem głodny. A z resztą, nie przepadam za Mirvą.

Kobieta wyglądała, jakby w ogóle go nie usłyszała. Syriusz usłyszał lekkie skrzypienie gdy pchnęła z powrotem wózek i ruszyła dalej korytarzem. Black kątem oka dostrzegł, jak okularnik siada znów na przeciwko niego i wyciąga coś z szerokich rękawów szaty. W jego rękach leżało kilka czekoladowych żab. Syriusz rozdziawił buzię, a na twarz Jamesa znów wpłynął szeroki uśmiech. Rzucił jedno pudełko w jego stronę.
- Masz. I delektuj się. Kosztowały mnie fortunę!
I wtedy Syriusz po raz pierwszy poczuł, jak na jego twarz wpływa szeroki uśmiech, podobny do tego, który gościł na twarzy jego nowego kolegi.

Nagle do przedziału weszła rudowłosa dziewczyna, z oczami opuchniętymi od płaczu. Zatrzasnęła za sobą drzwi i usiadła przy oknie. Nie odezwała się do chłopców ani słowem. Zaczęła wycierać wilgotną twarz w rękaw szaty. James i Syriusz również się do niej nie odezwali. Wrócili do jedzenia słodkości. Chwilę później drzwi przedziału znowu się otwarły. Wszedł do nich chłopak z haczykowatym nosem. Również nie odezwał się słowem. Zajął miejsce na przeciwko rudowłosej. Ta podniosła lekko głowę. Jej lewe oko drgnęło w taki sposób, że nie ośmielił się do niej odezwać.
- Nie chcę z tobą rozmawiać - zwróciła się do chłopaka, który wydawał się być nieco pokrzywdzony tym faktem.
- Dlaczego nie?
- Tunia mnie n-nienawidzi. Bo widzieliśmy ten list do Dumbledore'a.
- I?
Dziewczyna rzuciła mu nienawistne spojrzenie.
- To moja siostra!
- To tylko... - chłopak w porę zdążył się ugryźć w język. Dziewczyna na szczęście była zbyt zajęta ocieraniem łez i w ogóle go nie usłyszała. Więc zaczął od nowa. - Ale jedziemy! To jest to! Jedziemy do Hogwartu!
Pokiwała głową z półuśmiechem na twarzy.

- Dobrze by było, gdybyś trafiła do Slytherinu - powiedział czarnowłosy chłopak, na co Syriusz drgnął niespokojnie. James podniósł głowę znad karty i zmarszczył czoło. Black zerknął na swojego kumpla i osunął się nieco w swoim siedzeniu, widząc jaką reakcję wywołał na jego twarzy sam wyraz Slytherin. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. To zmusiło Jamesa do odezwania się.
- Slytherin?!
Dwójka podskoczyła lekko i chyba właśnie zdała sobie sprawę z tego, że ktoś jeszcze jest w tym przedziale. James zaśmiał się cicho i powiedział: - Ktoś tu chce być w Slytherinie? Chyba się przesiądę, a ty?
Syriusz zorientował się, że pytanie było skierowane do niego i zamrugał kilkakrotnie.
- Cała moja rodzina była w Slytherinie - mruknął cicho.
- Jasny gwint! A myślałem, że wszystko z tobą w porządku!
Te słowa sprawiły, że Syriusz poczuł się niekomfortowo. To był jego pierwszy nowy kolega. I właśnie go stracił. Uśmiech na jego ustał nieco poszerzył się z nerwów.
- Może zerwę z rodzinną tradycją - odparł, po czym dodał: - A ty gdzie byś chciał trafić, gdybyś mógł wybrać?
- Do Gryffindoru, gdzie kwitnie męstwa cnota! - zawołał James, udając, że wznosi niewidzialny miecz. Chłopak z haczykowatym nosem prychnął.
- Masz z tym problem? - zapytał James.
- Nie - odparł chłopak, choć jego drwiący uśmieszek mówił co innego. - Jeśli wolisz mieć krzepę niż mózg...
- A ty gdzie byś chciał trafić, skoro brakuje ci i tego i tego? - zapytał Syriusz. Gdyby chłopak chciał teraz walczyć, to on jest gotowy. Połowa dzieci na ulicy się go bała: ta mała kupa łajna byłaby niczym w porównaniu z wielkim Bernim McHiggensem spod numeru 13...
Ale James tylko ryknął śmiechem i poklepał Syriusza po ramieniu. Rudowłosa dziewczyna wstała i pociągnęła swojego kolegę za skrawek szaty.
- Chodź, Severusie - powiedziała. - Znajdziemy sobie inny przedział.
- Ooo! - James i Syriusz zaczęli przedrzeźniać jej wyniosły ton. Okularnik podstawił Severusowi nogę, gdy ten wychodził z przedziału.
- Do zobaczenia Smarkerusie! - zawołał, zanim dwójka zniknęła gdzieś w korytarzu.

- Kojarzę typa - powiedział James, obracając w ręce kartę z Mirvą. - Pochodzi ze starej rodziny, która ma bzika na punkcie czarnej magii i czystej krwi. Syriusz wiedząc, że jego rodzina wcale nie różniła się dużo od tej z opisu Jamesa wrócił do czytania gazety.
- Ale ta dziewczyna... była piękna - szepnął James i powrócił do oglądania widoków zza okna.


- W czekoladowych żabach jest nowa karta. Mirva Wspaniała - powiedziała kobieta, podjeżdżając wózkiem do samotnego pasażera w przedziale 16. Mały chłopiec złożył ręce. Och, jak bardzo chciałby mieć te wszystkie karty! Nigdy wcześniej nie skosztował czekoladowej żaby. Słyszał o nich... O tym jakie są pyszne i słodkie. Och, gdyby tylko wcześniej poprosił ojca o trochę pieniędzy...
- Nie, dziękuję - odpowiedział. - Nie jestem głodny.

Kobieta wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Wiedziała. On wiedział, że wie.Oni wszyscy wiedzą. Każdy gdy tylko wypowiadał jego imię był przerażony. Kobieta spojrzała na jego ręce, które teraz wystawały spod szerokich rękawów. Od łokcia po sam nadgarstek ciągnęło się paskudnie wyglądające rozcięcie. Chłopak zauważył przerażenie wymalowane na jej twarzy więc szybko zasłonił ręce.
- Jak to zrobiłeś, mój drogi?- zapytała drżącym z przerażenia głosem. Chłopiec wbił wzrok w podłogę.
- Mam kota - powiedział bardzo cicho. Kobieta kiwnęła głową i czym prędzej ruszyła w stronę następnego przedziału.

To był błąd. Wiedział o tym od początku. Nie mógł tak po prostu wtopić się w tłum zwykłych czarodziejów. Zawsze będzie na uboczu. Nie ważne, co się stanie - jak dobre będzie miał stopnie, jak bardzo będzie szczęśliwy. Zawsze będzie inny. Nic tego nie zmieni.
On wył gdzieś w środku. To stało się zaledwie w zeszły piątek. Koniec miesiąca. Przyszedł demon. Przejął jego ciało i uczynił je swoją własnością. On ciągle tam żyje, czeka na jego noc, żeby pokazać swoje oblicze i zło, które jest w jego sercu. On zawsze jest podekscytowanymi krzykami i błaganiami małego chłopca. On je lubi. Mały chłopak boi się go. To jego powinna bać się tamta kobieta. A ona bała się ich obojga. Tak, ona bała się i potwora, i chłopaka.
Dwadzieścia osiem dni Remusie, pomyślał chłopiec, wpatrując się w swoje dłonie. Dwadzieścia osiem dni zanim on powróci.

5 komentarzy:

  1. Historia zapowiada sie swietnie!
    Postanawiam zostac na dluzej <3
    Pieknie opisane mysli Remusa. On jest taki biedny! Zawsze sie rozklejam, kiedy mysle o tym, co on musi przechodzic, a przeciez jest taki maly! :c Och, odbieglam od tematu, przepraszam, ale to w koncu ja xd W kazdym razie bardzo podoba mi sie Twoj styl.

    Ciekawe, kiedy Syriusz zdradzi Jamesowi swoje nazwisko. Cos czuje, ze zrobi to dopiero Tiara...
    I szkoda, ze nie bedzie Meadows :/ Bardzo lubie parring Syriusza i Dorcas, ale jestem gotowa na cos innego :>

    Czekam na kolejne rozdzialy, pozdrawiam i zycze weny,
    Camille Weasley

    PS Nie chce rozpisywac sie jakos bardzo pod kazdym rozdzialem, z reszta nie potrafie pisac komentarzy xd Jednak zawsze postaram sie zostawic chociaz maly slad. Mam nadzieje, ze ci to nie przeszkadza! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod żadnym pozorem, jest mi bardzo miło i bardzo się cieszę, że się podoba - każdy komentarz jest dla mnie niezwykle ważny! Moim początkowym zamierzeniem był paring Syriusz-Dorcas ale postawiłam na coś innego, ale to dopiero w kolejnych rozdziałach, do których czytania zachęcam, postaram się dodać coś jeszcze w tym tygodniu :)

      Usuń
  2. Historia zapowiada sie swietnie!
    Postanawiam zostac na dluzej <3
    Pieknie opisane mysli Remusa. On jest taki biedny! Zawsze sie rozklejam, kiedy mysle o tym, co on musi przechodzic, a przeciez jest taki maly! :c Och, odbieglam od tematu, przepraszam, ale to w koncu ja xd W kazdym razie bardzo podoba mi sie Twoj styl.

    Ciekawe, kiedy Syriusz zdradzi Jamesowi swoje nazwisko. Cos czuje, ze zrobi to dopiero Tiara...
    I szkoda, ze nie bedzie Meadows :/ Bardzo lubie parring Syriusza i Dorcas, ale jestem gotowa na cos innego :>

    Czekam na kolejne rozdzialy, pozdrawiam i zycze weny,
    Camille Weasley

    PS Nie chce rozpisywac sie jakos bardzo pod kazdym rozdzialem, z reszta nie potrafie pisac komentarzy xd Jednak zawsze postaram sie zostawic chociaz maly slad. Mam nadzieje, ze ci to nie przeszkadza! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że zmieniłaś i nie będzie Dorcas, lubię ją z Syriuszem, ale dzięki temu twoje opowiadanie będzie bardzo oryginalne :) Jest świetnie napisane pod każdym względem. A Remi, taki biedny, wspaniale opisałaś te jego myśli i ten strach ludzi przed nim. Bardzo podobało mi się zakończenie, to z tym potworem. To było świetne. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam gorąco i przede wszystkim życzę mnóstwo weny i napisz ten rozdział jak najszybciej :)

    http://harrypotter-prawdziwahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Z początku dużo będzie tu o Remusie i jego przeżyciach związanych z byciem wilkołakiem. Mam mniej więcej przygotowane kolejne 7 rozdziałów więc pewnie opublikuję coś jeszcze w tym tygodniu :)

      Usuń