środa, 19 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 2

Enjoy!

ROZDZIAŁ 2

Dziedzictwo Slytherina 



Było już ciemno jak w nocy, kiedy pierwszoroczniacy dojechali na stację w Hogsmeade. Czekał tam na nich olbrzymi mężczyzna. W jednej ręce trzymał różową parasolkę, natomiast drugą gładził gęstą, brązową brodę. Miał na oko jedenaście stóp wzrostu, a jego wielki płaszcz bez problemu mógłby pomieścić czterech dorosłych mężczyzn. Wszyscy uczniowie musieli zadzierać wysoko głowy, żeby na niego patrzeć.

- A teraz, pirszoroczni, za mną! - zawołał machając ręką w ich stronę. James i Syriusz kończyli jeść swoje czekoladowe żaby. Szukali jeszcze Mirvy Wspaniałej wśród talii, którą zdążyli uzbierać. Mieli 3 Dumbledore'ów, 5 Merlinów, 1 Godryka Gryffindora, 7 Helg Hufflepuff i żadnej Mirvy.

- Ta baba nas okłamała! - warknął Syriusz, po raz kolejny tasując stos kart. - Nie mamy ani jednej Mirvy, a ty zgarnąłeś przecież połowę jej wózka!
- I  tego nie zauważyła - zaśmiał się James. - Widziałeś jej minę? Wyglądała jakby była myślami w zupełnie innym świecie.
James zaczął naśladować kobietę z wózkiem, na co Syriusz zarechotał cicho i zbliżył się do olbrzyma.
- Ach, jeszcze wy dwaj. Tak, czekajcie, muszę tylko otworzyć parasol... No podejdźcie bliżej. No dobra, chodźmy, nie mamy przecież całego dnia!
Chwilę później wszyscy uczniowie stali pod ogromnym, różowym parasolem drżąc z zimna.
- Wszyscy? Okej - olbrzym odchrząknął. - Parę słów zanim popłyniemy. Nazywam się Rubeus Hagrid i jestem gajowym Hogwartu. Możecie mi mówić Hagrid. Zaraz przepłyniemy przez jezioro i mam do was prośbę, szczególnie patrząc na pogodę, żebyście nie wychylali się zza łódek. Czterech do jednej, latarnie wysoko nad głowami, cały czas. Nie nurkujemy. Nie czarujemy łódek. Po prostu płyniemy i ekscytujemy się widokiem, rozumicie?
Wszyscy pokiwali głowami.
- Dobrze, więc za mną! - Hagrid odwrócił się i ruszył w stronę ciemnego lasu. James i Syriusz pomimo deszczu nadal wertowali karty. Postacie w złotych ramkach narzekały i waliły w nie pięściami.
- Litości! - zawołał Merlin w ręce Jamesa.
- Och spadaj - mruknął James ze zrezygnowaniem wrzucając karty do kieszeni.

W końcu doszli do brzegu jeziora. Wszyscy zaczęli formować się w czteroosobowe grupki. James i Syriusz stali blisko siebie, lustrując wzrokiem innych pierwszoklasistów. 
- Ej ty! - zawołał Syriusz w stronę pulchnego chłopaka. - Chcesz usiąść?
Ten odwrócił się i spojrzał na Blacka. - Ty... Mówisz do mnie.
- Nie, do drzewa za tobą - prychnął James. - Jasne, że do ciebie!
Twarz chłopaka pokraśniała, a gdy podszedł do dwójki jego oczy błyszczały z podniecenia. 
- Wow, dzięki - pisnął i zajął miejsce na tyle łódki. James przewrócił oczami i podążył za nim.

- Przepraszam, czy ta łódka jest pełna?
Syriusz odwrócił się i stanął twarzą w twarz z rudowłosą dziewczyną o niezwykle zielonych oczach, patrzącą z nadzieją na puste miejsce na przeciwko Jamesa. On i chłopak ściskający w ręce szczura odwrócili się. 
- Och... Cóż, eee...- zaczął mruczeć James.
- Gdzie twój przyjaciel? - zapytał Syriusz. Dziewczyna jednak nie musiała nic mówić, bo odpowiedź znalazła się sama, tuż nad ramieniem Syriusza. Smarkerus Slytherin właśnie zmierzał do łódki razem z blondwłosym (a może białowłosym?) chłopakiem i dwoma dziewczynami. Nie było tam miejsca dla jego rudowłosej przyjaciółki. To dobrze, pomyślał James. Ta dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego.

- Mamy jeszcze jedno miejsce - zaoferował pulchny chłopak, zapraszając ją równocześnie gestem do łódki. Dziewczyna uśmiechnęła się uroczo i złapała jego rękę, żeby nie wpaść do wody. W połowie jeziora James wychylił się lekko zza łódki i zmrużył oczy. Hagrid płynął na samym przodzie razem z chłopakiem o płowych włosach, który przy olbrzymie wyglądał jak mała myszka.

- Remus, co nie? - zapytał Hagrid.
- Tak - powiedział Remus, nie podnosząc wzroku.
- Cóż, dyrektor kazał mi pomóc ci się oswoić z Hogwartem. I chciałby z tobą porozmawiać zaraz pod koniec Ceremonii Przydziału. O końcu miesiąca, hm?
- Tak, proszę pana - mruknął Remus, przełykając głośno ślinę.

Łódka przechyliła się nieco. James od razu usiadł prosto i spojrzał na rudowłosą. Jej zielone oczy rozszerzyły się lekko. Oko Syriusza błysnęło diabolicznie.
- Słyszałem, że w jeziorze jest olbrzymia kałamarnica - powiedział, uśmiechając się tajemniczo. - Nie zdziwiłbym się, gdyby właśnie się obudziła.
- Przestań! - zawołała dziewczyna. - Przestań, bo wpakujesz nas w kłopoty!
Jej słowa sprawiły jednak tylko, że uśmiech na twarzy Syriusza się powiększył. Przechylił łódź na drugą stronę. Chłopak ze szczurem pobladł.
- Och, och, och - mruczał pod nosem.
- Dalej, James - zaśmiał się, przechylając ponownie łódkę. James również zaczął się śmiać i dołączył do zabawy. Fale uderzyły w łódki pozostałych uczniów, którzy zaczęli się odwracać w ich stronę. Dwójka z nich miała niesamowity ubaw, natomiast druga para wyglądała na strutych.

- Hej, patrzcie na to! - zawołał blondyn.
- Tak, tak, tak - wołał Syriusz, przechylając łódkę na boki. Rudowłosa krzyknęła, na co Smarkerus wstał z miejsca.
- Ej! Przestań trząść tą łódką! Nie widzisz, że jest przerażona?
- Ej, zamknij się! - odpowiedział mu James.
- Sev, zostań...
- Wskoczę tam i...
- Sev! Przestań!

Remus, mały chłopak w łódce Hagrida odwrócił się i rozszerzył oczy z przerażenia. Wiedział, co zaraz nastąpi. Pulchny chłopak wychylił się zza łódki próbując nie zwymiotować, podczas gdy Syriusz wywołał naprawdę mocny wstrząs.
- Aaaa! - chłopak najpierw uderzył głową w taflę wody, a następnie zniknął pod nią z chlustem. Hagrid odwrócił się i wytrzeszczył oczy. Jego policzki poróżowiały.
- Nie mówiłem wam, żeby nie wiercić się w łódkach?! - zawołał. Wszyscy pierwszoroczni zaczęli krzyczeć. Hagrid zaczął przeczesywać wzrokiem wodę, szukając jakiegokolwiek śladu chłopaka. Nagle jego ręce, a później i głowa wynurzyły się ponad powierzchnię. Remus pierwszy to zauważył. Chwycił jedną z pulchnych dłoni, zanim ta zniknęłaby z powrotem pod wodą.
- Właź - powiedział, przyciągając go do łódki Hagrida.
- Och proszę! Pomocy! - krzyczał chłopak. Hagrid prędko złapał go za ręce i wciągnął do swojej łódki.
- Jeśli zobaczę, że któreś z waszej trójki znów się wygłupia, to znajdziecie się w ekspresie powrotnym do domu. Zrozumiano?
- Tak, proszę pana - odezwała się rudowłosa płaczliwym głosem. Syriusz i James za to użyli całej swojej silnej woli żeby powstrzymać się od śmiechu.

Wielka Sala była niesamowita. Dokładnie tak, jak ją sobie Remus wyobrażał. Sufit pełny gwiazd, niczym nocne niebo. Pięć długich stołów. To było magiczne. To był teraz jego dom. Pozostali uczniowie siedzieli już przy stołach. Nauczyciele również. Tylko surowo wyglądająca kobieta w szmaragdowozielonej szacie stała obok małego krzesełka, na którym leżała stara tiara. W rękach miała zwój pergaminu. Syriusz był zachwycony. James musiał go trzymać za skrawek szaty, żeby szedł w odpowiednim kierunku. Wszystkie oczy wlepione były w małych pierwszoroczniaków. Gdy już stanęli w miarę blisko, Tiara zaczęła śpiewać.

- Pięknie tu - szepnął James. Syriusz kiwnął głową jednak wstrzymał się od dalszej dyskusji widząc na sobie wzrok nauczycielki stojącej przy tiarze.
- Wyczytam was w kolejności alfabetycznej. Siadacie na krzesełku i zakładacie tiarę na głowę. Następnie idziecie do odpowiedniego stołu. Pierwsza, Aslen Hannah.
Dziewczyna została przydzielona do Ravenclawu. Syriusz poczuł, że zaczyna się stresować. Wkrótce jego kolej. Czemu jego nazwisko nie zaczyna się na Z?
- Anderson, Gregory.
Proszę nie Slytherin. Och, błagam.
- Black, Syriusz.
Poczuł jak nogi mu się uginają. Nie otworzył oczu, gdy nałożył tiarę na głowę. Siedział i myślał gorączkowo. Ach. kolejny Black. Tak, czekałam na ciebie. Twoja rodzina jest w Slytherinie od zawsze. A co miały znaczyć te czekoladowe żaby? I łódka? Och, kłopotliwy pan jest, panie Black.

Nie mogę iść do Slytherinu, pomyślał Syriusz. Mogę być w Hufflepuffie, tylko nie Slytherin.
Nie Slytherin, dlaczego? Masz odpowiednie cechy, żeby cię tam przydzielić. Poza tym, twoi rodzice byliby dumni.
Syriusz przełknął ślinę. Dumni, to ostatnia rzecz, jaką chciałby uczynić. Przez całe swoje życie robił wszystko, żeby rodzice się za niego wstydzili.
Ach, rozumiem. Buntownik, czyż nie? Tak, na ciebie czekałam. W takim razie mam tylko jeden wybór.
- GRYFFINDOR!
Syriusz poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Był w Gryffindorze. Nie w Slytherinie. Ani w Hufflepuffie. Och, jak bardzo zły będzie jego ojciec. Jak bardzo matka mu nawymyśla.
To będzie wspaniałe.
James uśmiechnął się szeroko i przybił mu piątkę, gdy ten odchodził w stronę stołu Gryfonów.
- Evans, Lily.
Rudowłosa dziewczyna również została przydzielona do Gryffindoru. Syriusz zrobił jej miejsce obok siebie, jednak kiedy ta zorientowała się kim on jest, szybko odwróciła się do niego plecami i założyła ręce na piersiach.
- Lupin, Remus.
Wszyscy w gronie nauczycielskim zamarli. Mały profesor przypominający elfa złapał się za serce. Nawet Hagrid przyglądał się uważnie małemu chłopakowi zmierzającemu w stronę krzesełka. Jednak olbrzym przynajmniej się do niego uśmiechnął.
- GRYFFINDOR!
Remus uśmiechnął się do siebie i ruszył w stronę stołu, nad którym wisiała flaga z lwem. Usiadł na brzegu ławy, z dala od pozostałych.
- Mulciber, Martin.
- SLYTHERIN!
- Pettigrew, Peter.
Pulchny chłopak, wciąż ociekający wodą został przydzielony do Gryffindoru. W końcu wywołany został Potter, James, i dwójka przyjaciół siedziała już przy jednym stole.
- Snape, Severus.
Chłopak z haczykowatym nosem powoli podszedł do krzesełka z tiarą, i oczywiście został przydzielony do Slytherinu. Syriusz dźwignął głowę i przyjrzał się stołowi nauczycielskiemu. Zauważył, że mężczyzna długą, siwą brodą mu się przygląda. To on był na kartach czarodziejów. To był sam Albus Dumbledore, i uśmiechał się do Syriusza.

- Wspaniale - wyszeptał Syriusz. Dumbledore, odwieczny wróg Blacków uśmiechał się do niego. Był w Gryffindorze. Miał przyjaciela Gryfona.
- Gdybym mógł prosić o chwilę ciszy - powiedział Dumbledore, wstając z miejsca. Patrzał na swoich uczniów z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wszyscy zamilkli i wlepili oczy w dyrektora.
- Dziękuję za uwagę - odparł. - Cóż, na samym początku chciałbym was serdecznie przywitać. W tym roku pan Filch dodał nową rzecz do listy nielegalnych przedmiotów na terenie szkoły. Zero samokurczących się swetrów w prezencie! Zeszła zima była dla naszego woźnego nieco chłodna, prawda? - tu Dumbledore uśmiechnął się w stronę Filcha, stojącego w drzwiach głównych.
- Jak już pewnie zauważyliście, w gronie nauczycielskim pojawiła się nowa twarz. Profesor Klein przybył do nas z Walii, żeby nauczać obrony przed czarną magią. Ma spore doświadczenie, więc z pewnością będzie służył pomocą. Sami przyznacie, że zeszłoroczny nauczyciel był stratą czasu.
Wszyscy starsi uczniowie natychmiast pokiwali głowami.
- Profesorze Klein?
Chudy, łysiejący mężczyzna wstał, ukłonił się lekko i zajął z powrotem swoje miejsce.
- Och, właśnie, i jeszcze jedno - powiedział dyrektor odwracając się od nowego nauczyciela. - Możliwe, że zauważyliście kolejną nowość gdy tu przybyliście. Profesor Sprout i ja zasadziliśmy Wierzbę Bijącą naprzeciw Wieży Gryffindoru. To drzewo jest bardzo niebezpieczne i chcielibyśmy ostrzec uczniów, żeby trzymali się na odległość conajmniej dziesięciu stóp od jego gałęzi.
Syriusz spojrzał na Jamesa marszcząc brwi.
- Nie wiem jak ty, ale moim zdaniem im bardziej niebezpieczne, to wiesz... Więcej przyjemności wyczerpiemy z tego roku, co nie?
James zaśmiał się i powiedział: - Wiedziałem od początku, że jest w tobie coś fajnego.
- Dziękuję - zakończył Dumbledore. Wszystkie misy stojące na stołach wypełniły się po brzegi jedzeniem. Z ust pierwszorocznych wyrwało się krótkie "och!". Syriusz w życiu nie widział tyle jedzenia na oczy! Złapał za indycze udko i bez zastanowienia odgryzł spory kawałek.

Remus obserwował go z naprzeciwka stołu. Czy to było w porządku? Całe to jedzenie leżące na przeciwko niego... Było za darmo. Mógł po prostu zjeść tyle, ile był w stanie, bez limitu? Poczuł jak twarz mu kraśnieje. Naładował sobie cały talerz przysmaków. Och, był taki głodny. Nie jadł nic od wczorajszej kolacji. A teraz? Indyk, pudding, sok dyniowy, kiełbaski. Wszystko to leżało na przeciwko niego i czekało na konsumpcję. Remus był w raju.
Kiedy już całe jedzenie zniknęło z półmisków przy stole Gryfonów, gruby chłopak z piątej klasy wstal od stołu. Na jego piersi lśniła literka P.
- Pierwszoroczni, możecie pójść za mną do Pokoju Wspólnego? Prędziutko!
Syriusz i James wstali powoli od stołów. Pulchny chłopak ze szczurem stał tuż za nimi, patrząc na nich gorliwie. Syriusz odwrócił się w jego stronę, westchnął i kiwnął głową. Chłopak ze szczurem był w ich dormitorium.
- Pierwszoroczni!
Cała trójka podążyła za prefektem w stronę schodów. Syriusz zauważył małego chłopaka z płowymi włosami, wlekącego się na samym tyle z wzrokiem wbitym w podłogę. Coś z nim było nie tak. To, jak wszyscy nauczyciele patrzyli się na niego podczas Ceremonii, te cienie pod oczami...
Nagle kobieta w zielonej szacie prowadząca Ceremonię podbiegła do niego, szepnęła mu coś na ucho, na co ten pokiwał lekko głową.  Syriusz zatrzymał się, żeby się temu przyjrzeć. Pięć sekund później Remus wraz z nauczycielką pobiegł w zupełnie inną stronę po schodach.
- Hej! Co ty robisz?
Jakaś dziewczyna wpadła na Syriusza, który szybko odwrócił się i spojrzał na pozostałych uczniów.
- Chodź, Syriuszu - powiedział James i popchnął go lekko do przodu. Syriusz potrząsnął głową i ruszył z pozostałymi w stronę Wieży Gryffindoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz