piątek, 2 października 2015

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 15

Wzlot i upadek Darryla Avery'ego

- Posłuchajcie mnie teraz uważnie. Myślę, że wszyscy mamy w tej kwestii jedno zdanie, tamten rok był istnym koszmarem - powiedział Darryl, kładąc ręce na kolanach.
- Właściwie, to był całkiem w porządku - powiedział James, krzyżując nogi.
- Widzę, że dla nas różne rzeczy są w porządku, Jamesie - odparł Darryl. Syriusz prychnął głośno.
- Jak mówiłem - ciągnął dalej Avery, spoglądając bojaźliwie na Blacka - mam dla was propozycję.
- Dobrze, dawaj - mruknął znudzony James.
- Chcę - zaczął Darryl, po czym wyciągnął z kieszeni kawałek pergaminu i rozłożył go na swoich kolanach. - Cóż, zrobiłem harmonogram dla każdego z naszej piątki. Coś w rodzaju kontraktu, jak umowa o pracę, ale tu nie o pracę się rozchodzi.
- Co to znaczy? - zapytali równocześnie Potter i Lupin. Remus wziął do ręki kawałek pergaminu i zlustrował go wzrokiem.
- Kontrakt mówi, że wszyscy musimy być w łóżkach przed dziewiątą wieczorem, i w żadnym wypadku nie wychodzimy z niego przed ósmą rano - odparł poważnym tonem Darryl, prostując się w krześle.
- A Peter musi pozbyć się szczura - stwierdził Remus, czytając dalej umowę.
- Porąbało cię? - powiedział James, przeczesując palcami włosy. Lupin spojrzał na niego karcąco. - To jedyna rzecz Petera, która jest... Jego, i tylko jego!
- A co ty dasz nam w związku z tym kontraktem? - zapytał Remus, wlepiając podkrążone oczy w Darryla.
- Dam wam swojego rodzaju satysfakcję - odparł Avery, jednak widząc zdziwione miny chłopaków, ciągnął dalej - Będziecie wiedzieli, że nie powiem nauczycielom o waszych małych eskapadach. Tak, wiem o wszystkich. O tym, że każdej nocy wpuszczacie tu Irytka, żeby rozwalił mi łóżko i zrobił jak najwięcej hałasu. To otwieranie i zamykanie drzwi...
Syriusz uniósł brew i spojrzał na Jamesa. Okularnik, powstrzymując śmiech, wziął z ręki Remusa kawałek pergaminu i roztargał go na pół.
- Nie ma mowy - powiedział w końcu, wstając. - Peter zatrzymuje szczura, Syriusz może ci grozić tyle, ile mu się podoba. Idź skarżyć nauczycielom, proszę bardzo. Ale pamiętaj, że w tej grze grają dwa pionki. Tak, Avery, wiemy o tym.
Twarz Darryla zrobiła się biała jak kreda. 
- Blefujesz - powiedział, wytrzeszczając oczy.
- Och, tak myślisz? - zapytał James, uśmiechając się złowieszczo. Pozostała trójka wyglądała na bardzo zdezorientowanych.
- Wiem o tym już od miesiąca. Założę się, że byłbyś bardzo zadowolony, gdyby dowiedział się o tym ktoś jeszcze, co, Darryl? Czy muszę mówić więcej?
Darryl pokręcił powoli głową, po czym wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

- Możesz powiedzieć nam wszystkim, o co chodzi? - zapytał Remus. James machnął ręką.
- Każdy z nas ma taką rzecz, o której nie chce, żeby inni się dowiedzieli, no nie? Blefowałem. Nie wiem, czego ten głupek tak się wystraszył. Ale podziałało, nie? - Potter wzruszył ramionami.
Syriusz poklepał go po plecach i wrócił do rozpakowywania się.


Nazajutrz rozpoczęły się pierwsze lekcje pierwszego semestru, a chłopcy nigdzie nie umieli znaleźć Remusa.
- Nie mógł tak szybko wrócić do domu - powiedział Syriusz, marszcząc czoło. - Musi gdzieś tu być.
- Pewnie szybko wybiegł z dormitorium w nocy - odparł James. - Chociaż nie pamiętam, żeby wracał.
Ich nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią był tak nudny, że nawet Syriusz nie mógł się powstrzymać od przysypiania na lekcji. Nie usłyszeli jego nazwiska, ale wydawało im się, że zaczynało się na F. Strasznie przeciągał końcówki. Siedzący mniej więcej po środku klasy Peter zasnął i spadł ze swojego krzesła, natomiast nauczyciel, jak gdyby nigdy nic, przeszedł obok niego i dalej prowadził lekcję. James stwierdził, że jest gorszy od profesora Binnsa, a to już nie lada wyczyn.
Na transmutacji panował taki sam rygor, jak w zeszłym roku. McGonagall stanęła na środku klasy i przywitała ich krótkim przemówieniem. Wtrąciła również krótki komentarz na temat tego, że spodziewa się lepszych wyników w tym roku. Mówiąc to wpatrywała się w Syriusza i Jamesa, jednak tym razem na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu.
Następne były eliksiry ze Slughornem. W drodze do lochów James i Syriusz natknęli się na profesora Snorksa, który uczył numerologii. Kazał im przekazać Remusowi wiadomość: Wyjeżdżam w ten dzień do swoich starych przyjaciół, którzy zachorowali, i nie będzie mnie w Hogwarcie przez najbliższe trzy miesiące.
- Powiedzcie mu, żeby pogadał ze Sprout na temat mojej wymiany, okej? - powiedział łysiejący nauczyciel i odszedł szybkim krokiem drugim korytarzem. Black i Potter spojrzeli po siebie zdezorientowani.
Po eliksirach chłopcy poszli na obiad. Ku ich zaskoczeniu, w Wielkiej Sali siedział Remus. Jego ręce drżały, gdy próbował obrać pieczonego ziemniaka z chrupiącej skórki. Wyglądał, jakby zaraz miał zwymiotować.
- Gdzie byłeś? - zapytał Syriusz, siadając obok niego. James i Peter zajęli miejsca po przeciwnej stronie stołu.
- Nie pytaj - powiedział Remus. Sięgnął po swoją łyżkę, ale jego ręka uderzyła o stojącą obok szklankę i mleko wylało się na podłogę. - Cholera.
Lupin pochylił się, żeby to wyczyścić, nadal drżąc.
- Wszystko dobrze? - zapytał James, patrząc na niego uważnie. - Wyglądasz znów nieco... Mizernie.
- Co? - zapytał Remus, wyciągając głowę spod stołu. - Och, tak, dobrze.
- Czy znowu chodzi o twoją mamę? - wypalił Peter. James nadepnął go pod stołem, jednak Remus pokiwał głowa.
- Dostałem od niej sowę rano, musiałem... Musiałem opuścić pierwsze zajęcia. Przeniosłem się siecią Fiuu do domu, żeby ją zobaczyć. Wiedziałem, że nie powinna mnie wczoraj odprowadzać na peron... To wszystko moja wina.
Jego wargi zaczęły drżeć, a James poklepał go po plecach i zaczął mówić, że będzie dobrze.
- Ale nie będzie - jęknął Lupin. - Jest coraz gorzej, już nie wiem, co mam robić...

Nadeszła noc. Cała czwórka zaczekała, aż Darryl zaśnie ze swoją maską na oczach. Następnie, po sygnale Pottera, wszyscy w pełni ubrani wyskoczyli ze swoich łóżek. James wyciągnął swoją pelerynę-niewidkę i uśmiechnął się szeroko. Kilka minut później opuścili już Pokój Wspólny i szli jednym ze słabo oświetlonych korytarzy.
- Gdzie się udamy?
- Może spróbujemy poszukać tych drzwi, o których wam kiedyś mówiłem? - zaproponował Peter.
- Ty dalej masz obsesję na punkcie tych głupich drzwi? - westchnął Syriusz. - Na prawdę, są ciekawsze rzeczy do zrobienia, niż...
- Hej - szepnął James, uciszając przyjaciela. - Zastanawiam się, czy Irytek byłby skłonny odwiedzić Avery'ego tej nocy. Ach, tylko jaka szkoda, że go tu nie ma.
Syriusz uśmiechnął się. - Wiem, o czym myślisz. I bardzo mi się to podoba.
- Kto w to wchodzi? - zapytał James.
- Ja - odparł bez zastanowienia Syriusz, wyciągając rękę.
- Niech będzie - westchnął Remus, odwracając się twarzą w stronę portretu Grubej Damy.


To było bardzo spokojny poranek. Ptaki ćwierkały głośno, a Hagrid, siedzący przy drzwiach swojej chatki, wtórował im śpiewem. Szczególnie cicho było w dormitorium. Może przez to, że Remus przebudził się ze swojego snu i nasłuchiwał dźwięku, który wkrótce miał usłyszeć. A może dlatego, że Syriusz i James nadal spali, wyczerpani poprzednią nocą. Albo dlatego, że Darryla Avery'ego nie było nigdzie w zasięgu wzroku.
- AAAAAAAAAAACH!
Przeraźliwy krzyk dobiegł z najwyższej Wieży Astronomicznej. Peter zachichotał. Remus jęknął i naciągnął poduszkę na głowę. Wiedział, co się zaraz nastąpi.

Rzeczywiście, słychać było odgłos kroków, i po chwili profesor McGonagall wparowała z pełną prędkością do ich dormitorium wraz z Darrylem.
- Pani profesor! - krzyknęli Syriusz i James, okrywając się kołdrami. 
Darryl był cały czerwony na twarzy. Wyciągnął palec w kierunku Syriusza i wrzasnął: - TO BYŁ ON! TO ONI WSZYSCY!
- O co chodzi, Darryl? - zapytał Remus, ziewając, jakby dopiero co wstał.
- TY! TY MAŁY DZIWOLĄGU! - krzyknął, podbiegając do łóżka Remusa. - Ty też masz coś z tym wspólnego!
- Panie Avery, nie sądzę, żeby to było konieczne - warknęła McGonagall, chwytając chłopaka za ramiona i odciągając go od łóżka Lupina. 
- Nie wiem, o czym mówisz - odparł Remus, przecierając oczy.
- WIEM CZYM JESTEŚ! - krzyczał dalej Nelson, wciąż wskazując palcem na Remusa, którego plecy oblały się zimnym potem. - WIEM ODKĄD CHODZĘ DO TEJ SZKOŁY! POWIEM IM! ONI NIE WIEDZĄ, PRAWDA? NIE WIEDZĄ O TWOIM MAŁYM SEKRECIKU, PRAWDA? - jego oczy świdrowały między zdezorientowanymi twarzami Syriusza, Jamesa i Petera. Wyglądał jakby postradał zmysły.
- Darryl! - zaczęła profesor McGonagall.
- MAM JUŻ DOSYĆ! WIESZ, PRAWDA? - tym razem chłopak zwrócił się do nauczycielki z wyciągniętym przed siebie palcem wskazującym.

- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, Avery - powiedziała surowo profesor McGonagall. - I nie musisz wskazywać na mnie palcem. Rozumiem, że jesteś zdenerwowany, ale są jakieś granice. I to wcale nie usprawiedliwia twoich oskarżeń na temat...
- JA NIE OSKARŻAM! JA TO WIEM! ONI SĄ W ZMOWIE Z IRYTKIEM! 
- Poltergeist był w moim biurze tej nocy. Rysował wąsy na starych portretach - poinformowała go McGonagall. - Nie ma sposobu na to, żeby z nimi pracował. On nigdy nie współpracuje z uczniami.
- Oni mają swoje sposoby - wysapał Avery, wpatrując się w Syriusza. Black uśmiechnął się tylko.
- Mówisz bzdury, panie Avery. A teraz proszę, umyj się, i przebierz spodnie. Lekcje zaczynają się za godzinę - odparła nauczycielka.
Huncwoci zlustrowali wzrokiem spodnie Darryla. Na ich przodzie widniała duża, mokra plama. Syriusz wydał z siebie krótkie ha!. James przygryzł wargę, żeby powstrzymać się od śmiechu.
- Nieźle - stwierdził Black, gdy tylko McGonagall wyszła z ich dormitorium. 
- Poczekaj! - powiedział Avery, patrząc dalej na Syriusza. - Obiecuję ci, nigdy tego nie zapomnisz! Jeszcze zobaczysz, Black! 
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał Syriusz obojętnym tonem. - Obsikać mnie?
Szelmowski uśmiech wykrzywił wargi Blacka. Darryl ruszył w jego stronę z wyciągniętymi pięściami, jednak ktoś złapał je w powietrzu i skutecznie odciągnął od twarzy Syriusza. To był Remus. Wyglądał, jakby był gotowy go zabić.
- Jak już kiedyś Syriusz powiedział - zaczął spokojnym tonem. - Zadzierasz z jednym z nas, zadzierasz z wszystkimi.
Darryl przeraził się, jednak po chwili zamrugał i doszedł do siebie. Przeleciał wzrokiem po rozkojarzonych twarzach przyjaciół Remusa, i szepnął coś, co tylko Lupin mógł usłyszeć.
- Poczekaj, aż dowiedzą się, że jesteś wilkołakiem. Opuszczą cię. Wiesz o tym, i ja też wiem. Oboje o tym wiemy.
Remus spojrzał na niego wściekły i mocniej zacisnął palce na jego nadgarstkach.
- Wynoś się - warknął, po czym popchnął go na łóżko. Darryl, zbierając się z podłogi, wciąż uśmiechał się chytrze. Nie minęło pięć sekund, a opuścił ich dormitorium.
Pozostali trzej chłopcy byli jeszcze w szoku, gdy Remus westchnął, przeczesał palcami jasne włosy i podszedł do kufra, żeby wyciągnąć z niego czyste ubrania. 
- Cóż, to było... Zaskakujące - wydusił Syriusz, z inną nutą w głosie. Był to ton pełen szacunku dla swojego drobnego przyjaciela. 

Darryl wyprowadził się z ich dormitorium w porze lunchu. Otrzymał dodatkowe łóżko u boku czwórki pierwszoklasistów. Czwórka przyjaciół czuła się znów swobodnie idąc spać, gdy widzieli, że piąte łóżko znów stoi puste. Tylko Remus wciąż czuł dziwne kłucie w brzuchu. Był pewny, że nie po raz ostatni słyszał coś na temat Darryla Avery'ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz