poniedziałek, 28 września 2015

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 14

Smarkerus i James


Został tylko miesiąc i uwolni się z tego więzienia. Zaczął wykreślać dni w kalendarzu. W końcu nadszedł koniec lata i razem z zapakowanym kufrem ruszył na King's Cross. Jeszcze tylko dwie godziny i zobaczy Jamesa. Będą mogli porozmawiać na spokojnie, nie czując oddechu ojca na karku.
W końcu wszedł do lokomotywy i wbiegł do przedziału, który zajmował już dwukrotnie. Remus już tam był, machał przez otwarte okno swojej rodzinie. Wyglądał gorzej niż dwa miesiące temu.
- Hej, Lupin - powiedział Syriusz, zajmując miejsce na przeciwko niego.
Remus obrócił się i uśmiechnął. - Hej, Syriuszu. Podobały ci się moje zdjęcia?
- Tak, były świetne - westchnął Syriusz, wyglądając przez okno. - James już tu jest?
- Nie, ale widziałem Petera - tu wskazał na pulchnego chłopca żegnającego się z rodzicami. Przybyło mu ciała podczas wakacji. - Myślisz że poszedł na tą dietę?
- Patrząc na niego? Nie.
- Hej chłopaki!
James wszedł do przedziału, ciągnąc za sobą kufer. - Jak lato?
- Mnie nie musisz o to pytać - prychnął Syriusz.
Remus kiwnął głową i powiedział: - Bardzo dobrze. A twoje?
- Musimy ci coś powiedzieć - powiedział Syriusz, robiąc trochę miejsca Jamesowi. - Nie, James. To nasz przyjaciel. Jeśli do czegoś dojdzie, to przecież musi wiedzieć.
I opowiedzieli mu o Rycerzach Walpurgii.
- Słyszałem już kiedyś o Voldemorcie - powiedział Remus w zamyśleniu. - Jest potężnym czarodziejem. Mój tata kiedyś bardzo się go obawiał. Powiedział, że Voldemort maczał palce w czymś, co nie powinno być tknięte. Jest trochę pokręcony, ale to geniusz.
- Byli już w twoim domu? - zapytał Syriusz z nadzieją.
- Nie - powiedział Remus. - A przynajmniej tyle wiem. Wątpię, że Klein przestał. Lub po prostu nie zainteresował się moją rodziną. Mój tata jest mugolakiem.
- Nigdy nam o tym nie mówiłeś - odparł James.
- Bo to nie jest ważne, albo? - mruknął Remus, naciągając mocniej rękawy szaty. - W każdym razie, to nie są dobre wieści. Nie mam pojęcia co oznacza ta Walpurgia. Brzmi niemiecko...
- Cześć - powiedział Peter, wkraczając do przedziału. Syriusz przewrócił oczami. - Jak lato?
- Przypomnij mi jeszcze raz, jak dostałeś się do Gryffindoru? - zapytał Syriusz. - Myślałem że wszystkie tępaki trafiają do Hufflepuffu.
James musiał przeprosić swoich towarzyszy na parę minut i udać się do łazienki. Znajdowała się na tyle lokomotywy. Minął przedział Mundungusa Fletchera (znajomego Syriusza). W momencie, gdy James przechodził obok drzwi jego przedziału, próbował nielegalnie sprzedać komuś fałszywe bilety na Mistrzostwa Quidditcha. W następnym przedziale siedziała Lily Evans. James szybko wbił wzrok w swoje stopy, starając się na nią nie patrzeć. Na pewno go zauważyła.
- Och! - James potknął się i potrząsnął głową. Tuż nad nim stał Snape, który zbierał swoje książki z podłogi.
- Patrz jak łazisz! - krzyknął James, popychając go na podłogę.
- Ja? To ty wbiegłeś we mnie, Potter!
Obaj stanęli na prostych nogach z uniesionymi różdżkami. - Musisz się nauczyć dobrych manier, Smarkerusie. Expelliarmus!
Różdżka Snape'a wyleciała w powietrze, zostawiając go z lekkim rozczarowaniem na twarzy.
- Incamento! - strumień czerwonego światła wypłynął z różdżki Jamesa i uderzył w twarz Snape'a, która natychmiast pokryła się czerwonymi plamami i krostami. Chłopak zawył z bólu.
James zaśmiał się i kopnął go, po czym ruszył z powrotem w stronę łazienki.
- Soracto!
James upadł na podłogę, a jego powieki jakby złączyły się ze sobą. Nie mógł otworzyć oczu. Był ślepy!
- Dracus Droganas! - krzyknął James, celując różdżką na oślep. Krzyk Smarkerusa upewnił go, że dobrze trafił. Nagle otworzył oczy i dostrzegł Snape'a próbującego coś zrobić ze swoim ogonem długości samochodu. I wtedy drzwi przedziału otworzyły się z hukiem i wyszła z nich Lily Evans, ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Snape spojrzał na nią ze strachem, a James uśmiechnął się krzywo.
Zaśmiał się. - Cóż, Smarkerusie, myślę, że...
- Achhhh! - Snape rzucił się na Jamesa, zapominając o swoim ogonie, i powalił go na podłogę.
- Przestańcie, oboje! Sev, przestań! - Lily zaczęła krzyczeć. Snape wymierzył pięścią w Jamesa, jednak ten bez problemu przerzucił go na drugą stronę, przez co teraz on był na górze, i uderzył w twarz.
Głosy Syriusza i Remusa były coraz bliżej. Nagle poczuł jak ręce tego pierwszego oplatają go i odciągają od leżącego na ziemi Snape'a.
- Co ty robisz? - krzyknął James, na co Remus natychmiast ruszył pomóc Syriuszowi.
Syriusz westchnął, zamachnął się i uderzył Snape'a prosto w szczękę. Było słychać głuchy jęk bólu. Black wskazał na niego palcem. - Zadzierasz z jednym z nas, zadzierasz z wszystkimi. Nigdy więcej nie dotykaj swoimi brudnymi rękoma Pottera. Rozumiesz?
- Spieprzaj, debilu - warknął Snape.
Syriusz uderzył go ponownie. Remus rozejrzał się nerwowo. Coraz więcej uczniów wychodziło z przedziałów żeby zobaczyć co się dzieje. Pewnie zaraz jakiś prefekt tu przyjdzie.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie debilem, ty...
- Wiesz, co twoja kuzynka powiedziała nam wszystkim? - zapytał drwiąco Snape.
- Myślisz że obchodzi mnie co ta cholerna Narcyza naopowiadała...
- Powiedziała, że jesteś czarną owcą tej rodziny. Jesteś przerażony. Jesteś tchórzem. Dlatego poprosiłeś Tiarę Przydziału, żeby umieściła cię...
CHLAST.
Snape złapał się za policzek i zamknął na moment oczy, jednak po chwili oddał Syriuszowi.
- Proszę! Przestańcie! - wrzasnęła Lily, ruszając w ich stronę.
- SYRIUSZ BLACK!
Syriusz podniósł wzrok i zauważył poirytowanego Rubeusa Hagrida. Czy byli już pod szkołą? Musieli. Uczniowie znosili już swoje kufry.
- Co ty sobie u licha myślisz? - zapytał Hagrid, odciągając go od Snape'a, który wciąż trzymał się za twarz,z której ciekła krew. Ale się uśmiechał. Tak, ciągle miał na twarzy ten durny uśmieszek.
Hagrid wziął ich obu pod ręce i wyprowadził z pociągu. Odprowadził ich do niezaprzężonego pojazdu i powiedział do niewidzialnego kierowcy: - Prosto do Dumbledore'a.
Powóz ruszył, a Syriusz wlepił wzrok w Snape'a. Nie było nigdy dwóch chłopców, którzy nienawidzili się tak bardzo jak oni w tym momencie. Snape ciągle miał ogon, który zwisał za drzwiczkami powozu.
Świetnie, teraz to wygląda, jakbym go zaatakował, pomyślał Syriusz.
Nie odezwali się do siebie słowem podczas całej podróży do Hogwartu. Wkrótce powóz zatrzymał się, i chłopcy ruszyli w stronę zamku. Noc była spokojna. Syriusz słyszał odgłosy dobiegające z Wielkiej Sali i jeziora. Pierwszoroczni będą przydzieleni do swoich domów za parę minut. Żadnego Blacka w tym roku. Regulus przyjdzie tu w następnym roku. Och, jak miło.
Chłopcy stanęli przed posągiem feniksa. Filch czekał na nich z uśmieszkiem na twarzy.
- Cytrynowe dropsy.
Ukazały im się spiralne schody, które zaprowadziły ich do wielkiego gabinetu. Za biurkiem, tuż obok Dumbledore'a, stał profesor Slughorn oraz profesor McGonagall.
- Severus Snape i Syriusz Black - zaczął Dumbledore. - Wiecie, że bójki na terenie szkoły są niedopuszczalne? Wiecie, że ekspres do Hogwartu również się w to wlicza?
- Tak, proszę pana - powiedział Snape, a czerwone krosty na jego twarzy nabrały intensywniejszej barwy. Dumbledore sięgnął po swoją różdżkę i machnął nią, na co zarówno ogon, jak i trądzik Snape'a zniknęły.
- Nie obchodzi mnie, kto zaczął bójkę - powiedział powoli Dumbledore. - Oboje dostaniecie szlaban, i obu domom odejmę po pięćdziesiąt punktów.
- A co z Potterem, proszę pana? - zapytał Snape. - Bo to właśnie on...
- Nie mam żadnych informacji na temat pana Pottera w tej sprawie - odparł Dumbledore. - Resztę zostawiam waszym opiekunom.
- W takim razie zgłaszam przewinienie! - powiedział Snape. - Zaatakował mnie w przedziale!
- Czy są na to jacyś świadkowie, panie Snape? - zapytał Dumbledore.
- Nie, ale...
- Cóż, a więc twoja skarga nie ma podstaw.
- Nie ma podstaw?! - powtórzył Snape z niedowierzaniem. - Czy widział pan mój ogon, profesorze?
- Jak mniemam, była to robota pana Blacka, prawda?
- Tak - powiedział Syriusz szybko.
- A więc profesor Slughorn odprowadzi ciebie, Severusie, do Wielkiej Sali, z kolei profesor McGonagall odprowadzi ciebie, Syriuszu. Możecie odejść.
Snape podążył za Slughornem z wściekłością wymalowaną na twarzy. Syriusz uśmiechnął się do siebie, przepuszczając profesor McGonagall w drzwiach, i podążając za nią korytarzem.

1 komentarz:

  1. Och, jak oni szybko dorastają xD No patrz. Już drugi rok. Ciekawe co będzie się działo. Ta bójka... Co za dzieci. Ale to, przecież Syriusz i Snape. Nic nowego. Czekam na next i pozdrawiam ;)

    http://szkolanowegopokolenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń