ROZDZIAŁ 12
Powrót na Kings Cross
Egzaminy zaczynały się na tydzień przed zakończeniem semestru. Pierwszy był profesor Flitwick. Uczniowie musieli po prostu rozbrajać swoich partnerów różnymi zaklęciami. James i Syriusz byli razem w parze, i obojgu egzamin poszedł znakomicie, co skutkowało tym, że James chodził między różnymi ludźmi i opowiadał historię swojego życia każdemu, kto zechciał go wysłuchać, podczas gdy Syriusz nie potrafił powstrzymać swoich dłoni od intensywnego klaskania. Remus i Peter byli kolejną parą. Lupin użył zaklęcia łaskoczącego na swoim partnerze.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze Remusie - zaskrzeczał Flitwick stojący na stosie książek. - Teraz twoja kolej, Pettigrew.
Peter wziął głęboki wdech i skierował swoją różdżkę na Remusa: - Rictickempra!
Parę iskier trysnęło z końca różdżki. Jedna z nich trafiła Remusa, który syknął cicho.
- Panie Pettigrew! Rictusempra, nie rictickempra!
Peter zrobił się fioletowy.
Następny był egzamin i McGonagall. Musieli przemienić mysz w pudełko. Nauczycielka odejmowała punkty jeśli pudło miało wąsy, ale i dodawała je, w zależności od tego, jak było ozdobione.
Pudełko Jamesa było drewniane, z wyrzeźbionym lasem i pięknym, metalowym jeleniem prężącym się dumnie między drzewami. Profesor McGonagall była bardzo zadowolona, zarówno z Jamesa, jak i z Syriusza, którego pudełko było czarno-czerwone, ze smokiem, którego okalały płomienie. Oboje dostali najlepsze oceny.
Remus skończył z małym wąsikiem na boku pudełka, jednak szybko wyrwał go przed nauczycielką. McGonagall uśmiechnęła się lekko na widok pełni widniejącej na pudełku Remusa. - Bardzo ładne, Lupin.
Peter był ostatnim z przyjaciół podchodzącym do egzaminu. Jego pudełko ciągle piszczało i miało cztery łapki zwisające po bokach.
- Pettigrew, to mysz, czy pudełko? Nie mogę stwierdzić. Wybierz jedną opcję i wróć do mnie.
Peter zzieleniał.
Po zielarstwie (Remus osiągnął maksimum, Jamesowi nie poszło zbyt dobrze), eliksirach, lataniu (James otrzymał 200 procent od Darsing), przyszła pora na obronę przed czarną magią.
Remus uczył się cały miesiąc do tego egzaminu. Uśmiechnął się do siebie, kiedy zobaczył, że jest parę pytań o wilkołakach. Musiał jednak zatrzymać się na dłużej przy druzgotkach.
Syriusz skończył jako pierwszy, a tuż za nim James. Peter w końcu skończył pisać, i, rzecz jasna, czystym przypadkiem był fakt, że ponad połowa jego odpowiedzi była taka sama jak Marcusa Chillersa, chłopca siedzącego obok niego.
To popołudnie spędzili siedząc nad jeziorem i rozmawiając. Remus przeglądał swoje notatki, i sprawdzał, w których odpowiedziach popełnił błąd. W końcu stwierdził, że zdał wszystkie egzaminy otrzymując co najmniej Powyżej Oczekiwań. Zaoferował pomoc Peterowi, kiedy nagle ten złapał się za brzuch i stwierdził, że chyba musi iść do skrzydła szpitalnego bo źle się czuje.
- Uspokój się, Pete - powiedział Syriusz, zakładając ręce za głowę. - Zdasz. Jeśli Darryl dał radę, to ty też dasz.
- Hej, słyszeliście o Darrylu?
- Nie.
- Nie będzie dzielił z nami pokoju w przyszłym roku - zaśmiał się James, na co Remus wyjrzał zza swoich notatek.
- Dlaczego? - zapytał.
- Nie zacytuję dokładnie, ale powiedział, że ma dość tego szalonego lunatyka - wskazał palcem na Remusa - który próbuje tylko udowodnić że pozjadał wszystkie mózgi, i tego napuszonego głupka - wskazał na Syriusza - regularnie próbującego użyć na nim jakiegoś uroku. I jeszcze przyjaciela tego napuszonego głupka, który myśli, że jest kimś wyjątkowym - tu wskazał dumnie na siebie - i nie może przestać gadać o Quidditchu. Oczywiście nie mógł zapomnieć o ich małym przyjacielu z obsesją na punkcie swojego szczura. - James nie musiał wskazywać o kim mowa. - Powiedział, że słyszał w nocy jakieś głosy, i myśli, że coś kombinujemy. Po tym halloweenowym żarcie pewnie nie może spać spokojnie i szuka sposobu żeby nas tyle nie oglądać.
- Więc przeniosą go? - zapytał Syriusz z nadzieją w głosie.
- Nie - powiedział James. - Stwierdzili, że jedynym sposobem żeby go od nas odsunąć jest spakowanie walizek i wysłanie go do Beauxbatons. Wygląda na to, że utknęliśmy z nim aż do zakończenia nauki w Hogwarcie.
Syriusz jęknął i z powrotem położył się na zielonej trawie. Remus pokiwał głową, i po raz trzeci zaczął przeliczać procenty z egzaminu z eliksirów.
Uczta pożegnalna odbywała się na dzień przed wyjazdem. Otrzymali swoje wyniki z egzaminów, a Remus poczuł się cudownie kiedy ujrzał swoje stopnie. Ze wszystkiego otrzymał najlepsze wyniki. Nie mógł jedynie wytłumaczyć Powyżej Oczekiwań z obrony przed czarną magią. Postanowił porozmawiać z profesorem Kleinem przed ucztą.
- Eee... Profesorze Klein?
Klein wyjrzał zza swojego kufra, i zamrugał. - O, Lupin, czego chciałeś? Jestem bardzo zajęty.
- Chciałem zapytać o moją ocenę z egzaminu... Nie spodziewałem się tego, ale znałem wszystkie odpowiedzi, z wyjątkiem tych trzech o druzgotkach. Pododawałem to w swojej głowie i wyszło, że powinienem dostać Wybitny.
Klein prychnął. - A więc chcesz mi powiedzieć, że się mylę?
- Cóż, nie do końca, panie profesorze - powiedział Remus, splatając ręce. - Ja... Cóż... Myślę, że mógł pan coś przekalkulować. Mógłbym zerknąć szybko na odpowiedzi? Tylko zobaczyć, co ominąłem?
- Już są spakowane. A jeśli oczekujesz, że będę grzebać w kufrze po to żeby znaleźć dla ciebie kawałek papieru, to jesteś bardziej naiwny niż myślałem.
Klein wrócił do pakowania swojej jedynej walizki.
- To może mógłby mi pan chociaż powiedzieć co zrobiłem źle? - zapytał Remus. - Chciałbym pouczyć się na błędach.
- Co to zmieni? Myślisz że w przyszłym roku możesz osiągnąć lepszy stopień?
- Tak, proszę pana.
- Nie ma takiej opcji, Lupin - powiedział Klein. - Nie ważne jak bardzo próbują... edukować ciebie, zawsze będziesz tym, czym jesteś. Nic tego nie zmieni.
Nastała przerwa, po czym Remus powiedział cicho: - Nie zgadzam się z tym, proszę pana.
- Och, nie zgadzasz się? - mruknął Klein znudzony tą konwersacją. - Cóż, niech będzie. Pamiętam dobrze że nie zrobiłeś paru zadań o druzgotkach, na pewno nie trzech. Było też parę o wilkołakach...
- Żartuje pan - wtrącił się Remus.
- Nie, nie żartuję, Lupin - powiedział Klein zamykając swój kufer.
- Jestem przekonany, że zrobiłem je dobrze, profesorze Klein. Były strasznie łatwe, szczególnie...
- Nazwałeś mój egzamin strasznie łatwym?
- Nie, proszę pana.
- Wyjdź, Lupin.
- Ale...
- Już.
Remus westchnął, przeczesał palcami włosy i opuścił pomieszczenie.
Lily Evans właśnie szła w jego kierunku, z kartką egzaminacyjną w ręku. Zatrzymała się zdezorientowana, i spojrzała na niego zielonymi oczami.
- Na twoim miejscu bym nie próbował - powiedział, głosem bardziej zuchwałym, niż chciał. Dlaczego nie czuł nóg?
Dziewczyna zatrzymała się i stanęła przed nim. - Dlaczego?
- Ja właśnie próbowałem, i nic mi to nie dało - odparł. - Możesz spróbować, ale pamiętaj że cię ostrzegałem. Na pewno ucieszy się na widok kolejnej osoby pytającej go o zmianę oceny.
Remus ruszył szybkim krokiem w stronę schodów.
- Hej, zaczekaj! - zawołała, biegnąc za nim. Spojrzał na nią, całkiem zbity z tropu. Co ona robiła? Zauważyła, w jaki sposób na nią patrzał, kiedy się pojawiła?
- Co? - zapytał, zwalniając nieco.
- Zapomniałam twojego imienia - powiedziała, wyciągając rękę. - Spotkaliśmy się na rozpoczęciu roku, pamiętasz? Jestem Lily.
- Remus - powiedział, ściskając jej dłoń.
- Jesteś przyjacielem Pottera, nie?
- Jamesa? Tak - powiedział Remus, czując się nieco urażony faktem, że jest kojarzony tylko jako "przyjaciel Pottera".
- Przepraszam - powiedziała szybko. - Musisz być znudzony tym, że kojarzą cię głównie w ten sposób.
- Nie kojarzą mnie głównie w ten sposób - zaprzeczył szybko Remus, chociaż oboje wiedzieli, że to kłamstwo.
- Więc skąd jesteś, Remusie? - zapytała Lily, kiedy skręcili w kolejny korytarz. - Jesteś z rodziny czarodziejów?
- Dlaczego tak sądzisz?
- Cóż, zgaduję... Wygląda na to, że oni wszyscy trzymają się razem. No wiesz, Syriusz Black, Potter, i ten trzeci chłopak...
- Jestem półkrwi - powiedział cicho Remus. - Moi dziadkowie to mugole.
- W jaki sposób to czyni cię półkrwistym?
- To wystarczająco dla większości, żeby nie kojarzyć mnie dobrze - mruknął Remus. - A ty jesteś mugolakiem?
- Tak - powiedziała. - Czy to ma znaczenie?
- Nie - odparł Remus. - Właściwie to nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jesteś pierwszą osobą która mnie o to pyta - zatrzymał się na moment, po czym kontynuował: - To nieco zabawne. Jeśli czystokrwiści trzymają się razem, to twój kumpel ze Slytherinu trochę ryzykuje.
- Kto, Severus?
- Tak.
- Och - Lily założyła kosmyk włosów za ucho. - On nie jest czystej krwi. Też jest półkrwi.
Nastała niezręczna cisza. Remus był zaskoczony. Severus Snape, półkrwi? Boże, niech tylko powie o tym Jamesowi...
- Myślę, że to straszne jak James prześladuje Severusa - powiedziała Lily, na co Remus otworzył nieco szerzej oczy.
- Cóż, myślę że to straszne jak Severus traktuje jego - odparował Remus, zatrzymując się przy schodach. - Skończyliśmy?
Lily spojrzała na Remusa poruszona, i bez słowa pobiegła w innym kierunku chowając twarz w dłoniach. Bardzo dziwne. Dziewczyny, pomyślał Remus, i ruszył dalej w stronę dormitorium.
Uczta minęła w mgnieniu oka, Syriusz czuł, jak narastają w nim obawy. Jedzie do domu. Pierwszy raz, odkąd dostał wyjca, będzie miał do czynienia z rodziną. Uniknął ich przez święta, jednak ojciec powiedział, że musi przyjechać po zakończeniu semestru. Cóż mogli zrobić Potterowie w tej sytuacji? Porwać go?
James wyczuł złe samopoczucie przyjaciela kiedy tylko wsiedli do lokomotywy.
- Chcesz pogadać stary? - zapytał.
Syriusz potrząsnął głową.
- Pamiętaj, że będziesz mile widziany w moim domu. Pokój Wendy jest dalej pusty. Nie dostaliśmy od niej kartki od lat, wygląda na to, że poznała kogoś kto...
- Dzięki, ale wiesz, że nie mogę. Wiem, że nie mogę. Więc... Nie mogę. Mniejsza z tym, chcę spędzić podróż do domu w dobrym humorze.
Peter czekał już na nich w przedziale.
- Musiałem wywalić stąd Dunga zaklęciem - powiedział dumnie, kiedy zajęli miejsca obok niego. - Ja i Dung się kumplujemy - westchnął Syriusz. - Miałeś go wpuścić.
Peter zmarkotniał.
Lokomotywa ruszyła, a Remus wbił wzrok w okno. Trzy dni do pełni. Przynajmniej będzie w domu, z dala od przyjaciół. Jeśli tylko by się dowiedzieli... Spojrzał na Syriusza, który siedział na przeciw niego z wzrokiem wbitym w podłogę. Co powiedziałby, gdyby dowiedział się o jego przypadłości? Z pewnością wyleciałby z tego przedziału zanim zdążyłby powiedzieć Quidditch.
Westchnął.. Jego mama nie może być chora przez tak długi czas. Jaką historyjkę miałby teraz wymyślić?
Nie zamartwiaj się tym teraz, pomyślał. Masz całe lato.
- Wszystko okej? - zapytał Syriusz, podnosząc wzrok z podłogi. Wyglądał gorzej niż Remus.
- Bywało lepiej - odparł, poprawiając się w siedzeniu.
- Jaka przygoda na kolejne halloween? - James próbował nieco polepszyć humory przyjaciół. Syriusz wzruszył ramionami, a Remus złożył ręce. Peter jako jedyny wyglądał jakby miał jakiś pomysł, ale zamknął szybko usta widząc, że cała trójka zamilkła i wbiła wzrok w szybę.
W końcu przybyli na Kings Cross i opuścili lokomotywę. James i Syriusz od razu zauważyli państwo Potter. Black pomachał im z peronu. Rodzice Jamesa uśmiechnęli się do niego szeroko. Och, gdyby tylko mógł wrócić z nimi do domu.
- No to widzimy się za parę miesięcy - powiedział James. - Wysyłaj sowy. Chcę wiedzieć co u ciebie.
- W porządku - powiedział Syriusz uśmiechając się. Obserwował, jak James odchodzi ze swoimi kochającymi rodzicami. Zdawało mu się, że widział Sprite chowającą się pod płaszczem pana Pottera.
Remus stał obok Syriusza, szukając swoich rodziców. Black przyjrzał się mu. Urósł nieco. Tak, na pewno był nieco wyższy niż na początku roku. Remus, czując na sobie spojrzenie, szybko podniósł głowę.
- Widzisz już swoją rodzinę? - zapytał Syriusz. Remus pokręcił głową. - Jeszcze nie, a ty?
- Widzę - mruknął, kiedy jego oczom ukazały się dwie posępne twarze - chłopaka i mężczyzny. - Ale oni mnie nie widzą. Niech tak pozostanie.
- Twój tata?
- I brat - jęknął Syriusz. Regulus wyglądał na zadowolonego, pewnie ciotka Elladora kupiła mu coś nowego.
- Masz brata? - zapytał zaskoczony Remus.
- Tak, mogę ci go oddać, jeśli chcesz - powiedział Syriusz. - Widzą mnie. Muszę iść. No cóż, Lupin, widzimy się jesienią.
- Wysyłaj sowy.
- Jasne - powiedział Syriusz, machnął mu ręką i ruszył w stronę rodziny.
Jego ojciec nawet na niego nie patrzał. Nie odezwał się. Po prostu odwrócił się i ruszył w stronę barierki do mugolskiego świata.
Dobrze, pomyślał Syriusz, chociaż miał w głowie obraz Jamesa przytulającego swojego ojca, rozmawiającego o tym jak przydatna okazała się peleryna niewidka. Wyobraził sobie siebie wracającego do domu Potterów, jedzącego orzeszki, siedzącego do późna z Jamesem i przeglądającego czasopisma.
Pomyślał o Regulusie, a później o Jamesie. Przypomniał sobie pytanie Remusa i uśmiechnął się szeroko przechodząc przez barierę. Tak, zdecydowanie mam brata, pomyślał.
No i już koniec pierwszego roku ;) Ciekawe co wykombinują na następnym i kiedy stworzą moją ukochaną mapę :D Życzę weny. Pozdrawiam i zapraszam na konkurs ;)
OdpowiedzUsuńhttp://deepingreylife.blogspot.com/
http://harrypotter-prawdziwahistoria.blogspot.com/