środa, 28 października 2015

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 19

Rogogon węgierski Snape'a


Huncwoci zrobili to ponownie. Wymyślili kolejny wspaniałomyślny dowcip z okazji Halloween.
W poprzednim roku byli tak przejęci sprawą Remusa, że nie mieli w głowie żadnych psot. Tym razem zaplanowali wszystko na czas.
- Pełnia nie nadejdzie przed pierwszym listopada - oznajmił wesoło Remus, przeglądając książkę od astronomii. - Jestem wolny!
- Dobrze - powiedział James, i powrócił do oglądania mapy szkoły, którą kupił od jakiegoś siedmioroczniaka.

Stary dobry Severus podążał za nimi krok w krok. Wiedzieli, że tylko czeka na to, żeby wpakować ich w kłopoty.
Więc zdecydowali jednogłośnie, że wkręcą go w ich zabawę.
W Halloween wszyscy uczniowie udali się do Wielkiej Sali na uroczystą kolację. Wszyscy, oprócz Remusa i Petera. Nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Syriusz i James objadali się pasztecikami dyniowymi i rozmawiali głośno z Dungiem i Daveyiem. Wszyscy wiedzieli, że tamta dwójka nie zrobi nic bez swoich mistrzów.
Och, jak bardzo się mylili.

- Po prostu to złap, Peter! - syknął Remus ze schodów.
- Nie sięgam!
- Przetnij linkę!
- Powiedziałem, nie dosięgnę!
Remus westchnął i przeszedł przez salę do miejsca, w którym Peter balansował na szczycie biurka. Znajdowali się w klasie obrony przed czarną magią, a tuż nad nimi wisiał olbrzymi szkielet rogogona węgierskiego.
- Dawaj - powiedział Remus kucając. - Wsiądź mi na barana.
Peter długo się nie zastanawiał i wskoczył mu na barki.
- Och! Powinieneś przejść na tą dietę!
- Spadaj!
- Nie mów nic, tylko przetnij tą głupią linkę!
- Czyj to był pomysł?
Peter wyjął różdżkę i wycelował ją w cienką żyłkę, która podtrzymywała szkielet.
- Diffindo! - szepnął, na co sznurek przeciął się w połowie. Smok upadł na podłogę, mijając chłopców zaledwie o cal.
- Wingardium Leviosa - szepnął Remus, celując różdżką w stos kości, który od razu się uniósł.
- Animato! - szepnął znów. Skrzydła machnęły dwukrotnie, a pysk smoka rozwarł się.
- Animato les cafetorium! - powiedział, na co potwór wyleciał przez drzwi i pofrunął wzdłuż  korytarza.
- To działa - powiedział zachwycony Peter. - Nie wierzę, że to działa.
- Poczekaj - odparł Remus. - Będzie lepiej.
- ACH! POTTER!
Głos Smarkerusa dobiegł z korytarza.
- Co on tutaj robi? - pisnął Peter.
- Jest Smarkerusem - odparł Remus, biegnąc korytarzem, po czym dodał: - James przewidział, że będzie nas szpiegował. Próbował wrobić nas w jakieś kłopoty.


- Spóźniają się - powiedział Syriusz. - Powinno się zacząć dwadzieścia minut temu.
- Patrz na drzwi - szepnął James. - Idą.
I nagle drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, i oczom wszystkich ukazał się Severus Snape, siedzący na grzbiecie wielkiego szkieletu rogogona węgierskiego. Okrążył stół Slytherinu, krzycząc przy tym ile sił w płucach. Dumbledore uniósł różdżkę żeby zatrzymać smoka, jednak było za późno. Szkielet przeleciał wzdłuż stołu nauczycielskiego i skinął głową do nauczycieli. Profesor McGonagall zamarła. Szkielet rozsypał się na masę kości.
- SEVERUSIE SNAPE! - krzyknęła McGonagall, podchodząc do Dumbledore'a. - JAK ŚMIAŁEŚ...
- Co? - powiedział Snape, próbując wstać. Cała szkoła zanosiła się śmiechem.
- Severusie, co chciałeś nam przez to pokazać? - zapytał Dumbledore patrząc znad okularów-połówek na roztrzęsionego chłopaka.
- Ja... Ja?! To był James Potter! To nie byłem ja! - Smarkerus próbował się obronić. Dumbledore zlustrował go wzrokiem, jakby był pewien że chłopak oszalał.
- Panie Snape! Pan Potter siedzi tutaj, naprzeciwko pana Blacka. I siedział tu przez cały wieczór. Miałam na nich oko.
- Nie musiała pani, pani profesor! - zawołał Syriusz.
- Cisza, panie Black!
- Po prostu wjechałeś na wysokim na dwadzieścia stóp smoku do Wielkiej Sali - odparł Dumbledore. - I mówisz, że nie byłeś w to zamieszany?
- To naprawdę nie ja! Oni - Snape odwrócił się do Syriusza i Jamesa, którzy używali całej swojej siły woli do powstrzymania śmiechu. - Ty - wskazał na Jamesa - Ty mały...
- Porozmawiamy o tym na osobności. Minerwo, mogłabyś odprowadzić pana Snape'a do...

Drzwi otworzyły się ponownie i wzrok wszystkich uczniów skupił się na kolejnym gościu na uczcie. James oczekiwał Petera lub Remusa śmiejących się w niebogłosy. Ale był to Hagrid, w przemoczonym płaszczu, zostawiając za sobą smugi błota.
- Profesorze Dumbledore - zawołał, idąc przez Salę.
- Co się stało, Hagridzie? - zapytał Dumbledore, wyglądający na coraz bardziej poirytowanego, co zdecydowanie nie było w jego stylu. Ale któż by się dziwił - po raz drugi przerwano mu ucztę.
- Właśnie przybyła sowa z Ministerstwa - powiedział Hagrid, który wreszcie dotarł do stołu nauczycielskiego. Stanął obok Snape'a i szkieletu rogogona i wręczył zieloną kopertę dyrektorowi. - Powinien psor to przeczytać.
Dumbledore sięgnął po list i otworzył go. James i Syriusz spojrzeli po sobie. Dlaczego robili to na oczach całej szkoły? Pozostali uczniowie wlepili wzrok w dyrektora i nauczycielkę transmutacji, którzy nagle pobledli. McGonagall zakryła dłonią usta.
- Och, Albusie - wyszeptała.
Dumbledore, chowając z powrotem list do koperty, spojrzał w sklepienie Wielkiej Sali i wyszeptał bezbarwnym głosem: - Pierwszy z nas poległ.

A później, bardzo powoli, odwrócił się w stronę uczniów. Profesor McGonagall złapała go za ramię.
- Powinni wiedzieć - powiedział spokojnie Dumbledore i westchnął. - Moi drodzy, Ministerstwo Magii przysłało nam bardzo smutne wieści. Z przykrością muszę was poinformować, że profesor Frederick Snorks został zamordowany tego wieczora przez Śmierciożerców.

Sala zamarła. James poczuł chłód wypełniający jego ciało. Wszyscy czekali na coś więcej. Dumbledore'owi zajęło chwilę pozbieranie słów.
- Wielu z was odnotowało różne niepokojące wydarzenia zeszłego lata - odparł. - Niektórych z was dotknęły one osobiście, niektórzy nawet ich nie odczuli. Stojąc tu dzisiaj, trzymając ten list w dłoni, mówiąc o tej tragedii... Świat jest okropnym miejscem, dzieci. Nazywam was dziećmi, ponieważ nimi jesteście. Nie musicie troszczyć się o siebie, nie odczuwacie przerażających reali tego świata. Ale jak już powiedziałem, nienawiść narodziła się w jego sercu - przeleciał wzrokiem po wszystkich czterech stołach. - Każdy z nas ma swoje przeznaczenie, swój cel, swój los. Ja również. Możemy wybrać ścieżkę pełną światła i nadziei, lub ścieżkę zagłady. Czasy się zmieniają. A więc chciałbym was zachęcić... Ja... Błagam was... Kiedy opuścicie mury tej szkoły, i wstąpicie w ten świat - tu wskazał na zieloną kopertę - nie bądźcie tak niemyślącym i idiotycznym pokoleniem jak te przed wami. To wszystko. Prefekci, proszę odprowadźcie uczniów do swoich dormitoriów.
Ton jego głosu był bardzo spokojny. Prefekci wstali i bez słowa rozeszli się ze swoimi podopiecznymi do pokojów wspólnych.

2 komentarze:

  1. Hej :)
    Skończyłam właśnie czytać rozdziały i teraz będę czekała na nie na bieżąco :D
    Już mówiłam Ci, że prześlicznie piszesz, ale teraz, po przeczytaniu większej ilości tekstu, mogę się w pełni wypowiedzieć.
    Twój styl jest bardzo przyjemny, ale wydaje mi się, że zbyt szybko prowadzisz akcję.
    Uważaj też na wypowiedzi i sam sposób bycia postaci. (W tym momencie chodzi mi szczególnie o Dumbledore'a. Był bardzo spokojny i dobierał słowa NIECO - hm... Jak to ująć... - PRECYZYJNIEJ.)
    Bardzo, bardzo ładnie piszesz Huncwotów. Najbardziej podoba mi się Syriusz. Po prostu zakochałam się we fragmencie, w którym odkrywa swoje zwierzę! Czytałam go z wręcz OGROMNYM uśmiechem, hah :D Chętnie przeczytałabym też myśli Jamesa w tym momencie, ale z drugiej strony, wtedy jego reakcja nie byłaby tak genialna/idealna/po prostu jamesowa :D
    Musze poruszyć jeszcze jedną ważną kwestię: myślę, że w opowiadaniu jest malutko wątków. O ile dobrze pamiętam, James miał wstąpić do drużyny! No i był zakochany w Lily, a na razie zbytnio się do niej nie wyrywał... (Mimo, że bardziej interesują nas dzieje chłopaków, to jednak ważny szczegół.)
    Przepraszam za taką krytykę, ale taka już moja polonistyczna natura :))) Mam nadzieję, że w jakiś sposób pomogę :*
    Pozdrawiam Cię i czekam na ciąg dalszy historii ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, o co Ci chodzi, ale właśnie w ten sposób zaplanowałam sobie opowiadanie - na Lily i Quidditcha jeszcze przyjdzie czas, w końcu Evans nie od razu zapałała miłością do Pottera :D chcę się później mocniej skupić na ostatnich latach w szkole, i o walce z Voldemortem :) mam nadzieję, że takie opowiadanie również się spodoba, i również pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń