ROZDZIAŁ 20
Próby Quidditcha

Profesor McGonagall przez parę dni nie zadawała pracy domowej, za to uczniowie musieli czytać dużo materiałów z podręcznika.
W następny czwartek miały się odbyć próby Quidditcha, przez co James nie skupiał się na niczym innym. Wypożyczył wszystkie książki, w których znajdowało się słowo Quidditch i czytał je każdej nocy. Razem z Syriuszem przeglądali właśnie wywiad z Ludonem Bagmanem o tym, jak zostać najlepszym pałkarzem.
- Kurczę, to mi nie pomoże! - powiedział James, przewracając na drugą stronę - Chcę być obrońcą, a nie pałkarzem.
- Nie załamuj się, Potter - odparł Syriusz - z twoim wiekiem każda pozycja będzie i tak niesamowitym szczęściem. Widziałeś ich poprzedniego obrońcę? Musiał być chyba pół-olbrzymem...
W końcu nadszedł czwartek, James sięgnął po swojego Zmiatacza 2 i wyruszył z Syriuszem na boisko. Czuł jak coś przewraca mu się w żołądku. W pierwszym rzędzie trybun siedziała Lily Evans.
- Hej, Evans! Co ty tu robisz? - krzyknął James, wchodząc na boisko.
Lily podniosła wzrok, nieco zaskoczona. Zreflektowała się jednak szybko i odparła: - Oglądam mojego chłopaka. Znacie Darryla, prawda?
Syriusz rozdziawił mocno buzię na widok Darryla Avery'ego. James poczuł się jeszcze gorzej.
- Co...?!
- To jest fizycznie niemożliwe - wyszeptał przerażony Syriusz.
- Wow, Evans, nie wiedziałem że jesteś aż tak zdesperowana - powiedział James, wybuchając śmiechem. Twarz Lily pokryła się rumieńcem na co Syriusz zawtórował Jamesowi. Darryl prychnął, i kontynuował rozmowę ze znajomym z drugiej klasy.
- Dobrze, dobrze, przerwa!
Wysoki i dobrze zbudowany chłopak wszedł na boisko. - Stańcie w linii prostej i nie rozmawiajcie proszę.
- Do zobaczenia - mruknął Syriusz, ruszając w stronę trybun.
- Jak większość z was wie, nazywam się Dennis Berster, jeden ze ścigających - powiedział Dennis, stając naprzeciw. - Pozycje dostępne w tym roku to ścigający i pałkarz. Tak, Potter?
- A co z obrońcą?
- Nie, mamy obrońcę na ten sezon.
- Kogo?
- Hugo Dashings z piątego roku - powiedział Dennis. - Jest w drużynie od drugiej klasy.
Darsing właśnie przyszła na boisko i zajęła miejsce obok Syriusza.
- Myślę, że wszyscy dostaniecie szansę, będziemy zmieniać pozycje i zagramy zwykłą grę - powiedział Dennis. - Potter, Opinheimer, Warwick, zaczniecie jako ścigający. Avery, jesteś szukającym, no i Kelper, obrońca. Bludgings i Greasings, pałkarze. Bridgings i Abbot, poczekajcie chwilę.
Siedem postaci wzbiło się w powietrze, a James poczuł ponowną lekkość na sercu. Był w domu.
- Potter, tu jest kafel - krzyknął Dennis, rzucając w stronę Jamesa ciężką piłkę. Ten przerzucił ją do Warwicka i podleciał bliżej najbliższej pętli. Warwick oddał mu piłkę, James przejął ją, i bez większego zastanowienia przerzucił prze pętlę.
- Bardzo ładnie, Potter - skomentował Dennis. - Abbot, zamień się miejscem z Averym.
Avery jęknął cicho. Syriusz zaśmiał się do siebie pod nosem. Smarkerus Snape przybył właśnie na trybuny i usiadł obok Lily. Był w kiepskim humorze.
- Dzięki, że tu przyszedłeś - powiedziała Lily podciągając sobie rękawy szaty. - Naprawdę nie musiałeś.
- Oj! Żadnych Ślizgonów na tym terenie, durniu! - warknął Syriusz, na co Snape odwrócił się i stanął z nimtwarzą w twarz.
- Mniej gadania! - krzyknął Dennis.
Podał piłkę do Abbota, James przejął ją i zwinnie przerzucił z powrotem do Abbota, który uśmiechnął się i podleciał do najbliższej bramki. Zamachnął się, i...
BACH!
Gdzieś na dole Syriusz trzasnął Smarkerusa w głowę tak, że ten upadł na ziemię nieprzytomny. Lily podskoczyła jak oparzona i podbiegła do nich. Obrzuciła Syriusza morderczym wzrokiem.
- Co z tobą nie tak? - krzyknęła, próbując dźwignąć Snape'a. - Jesteś zwykłym gnojkiem, Syriuszu!
- Ktoś musi go zaprać do skrzydła szpitalnego, madame Darsing - powiedział Avery, podchodząc do Lily.
- Nah, jeht okejh - burknęła Darsing.
- Co? - zapytała Lily, kiedy Snape jęknął i ocknął się. Pomogła mu wstać.
Dennis sprawdzał teraz umiejętności Greasingsa. Był mocno zbudowanym czwartoklasistą. Przypominał Jamesowi Snorksa.
- Dobrze. Nie widziałem takiego uderzenia od czasu Bagmana na mistrzostwach parę lat temu - odparł Dennis. - Bridgings, wejdź zamiast Abbota.
Dziewczyna w wieku Jamesa sięgnęła po swoją miotłę i dołączyła do gry.
- Potter, bierz piłkę.
James złapał ją i nie patrząc na innych graczy po prostu przerzucił ją przez najmniejszą z pętli.
- Niesamowite Potter, niesamowite! Nie widziałem czegoś takiego od czasu meczu Walii z Bułgarią w 69', niesamowite! - zachwycił się Dennis.
James spojrzał na Syriusza, który szczerzył do niego zęby z kciukami wzniesionymi ku górze.
Skład drużyny Quidditcha miał być wieczorem wywieszony w Pokoju Wspólnym. Tylko dwóch szczęśliwców mogło się do niej dostać. Jeden ścigający i jeden pałkarz. Każdy wiedział, że pałkarzem zostanie Greasings. Jeśli chodzi o Jamesa, to wszyscy uważali, że to on zostanie ścigającym, jednak chłopak nie był pewny czy mówią szczerze, czy po prostu chcą być mili.
Syriusz stwierdził, że nie ma o czym mówić.
Cała czwórka czekała cierpliwie na wywieszenie listy, aż w końcu pojawił się Dennis, z plakatem składu drużyny Gryffindoru 1973-1974. Przy tablicy ogłoszeń zrobiło się nieco tłoczno. Syriusz przepchnął się na sam przód grupki Gryfonów. James zasłonił oczy, żeby niczego nie widzieć. W końcu Syriusz odskoczył na bok i stanął oko w oko z Jamesem. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Co? - zapytał James. - Co się stało? Powiedz mi! Dostałem się? Dałem radę?
- Przykro mi, Potter - westchnął Syriusz kręcąc głową.
- Co masz na myśli mówiąc przykro mi? - zapytał zdesperowany James - Nie dostałem się? Jak oni mogli mi to zrobić?!
- To tragedia - powiedział Syriusz, siadając w fotelu - Że nie zostałeś obrońcą.
James wybałuszył na niego oczy. - To znaczy, wzięli cię na ścigającego.
Obaj w tym samym momencie poderwali się z foteli i ruszyli w stronę listy ponownie. Oczywiście - widniało tam nazwisko Jamesa - ścigającego, tuż pod nazwiskiem Greasingsa - pałkarza.
- Gratulacje - powiedział Remus, klepiąc go po plecach.
- Oczywiście, że mi się udało, przecież to było normalne!
Dookoła zebrała się już spora grupka uczniów, którzy gratulowali Jamesowi i życzyli powodzenia. James wychylił się zza roześmianych twarzy Syriusza, Remusa i Petera, i dostrzegł rozwścieczoną twarz Lily Evans, która zbierała właśnie swoje książki ze stolika i ruszyła w stronę spiralnych schodów, do dormitorium dziewczyn.
- Evans! - krzyknął, jednak go nie usłyszała. Lub przynajmniej udawała, że go nie słyszy.
W związku ze śmiercią Snorksa, wszystkie mecze Quidditcha zostały przeniesione na następny semestr, żeby uczcić jego pamięć. James wiedział, że Snorks byłby wściekły z tego powodu - wiedział, jak bardzo kibicował Armatom z Chudley i jak wielkim fanem Quidditcha był.
Syriusz starał się unikać Regulusa przez cały semestr, ale teraz, kiedy mieli wracać do domu na przerwę świąteczną, wiedział, że w końcu będzie musiał przestać. Zdecydował, że napisze list do swoich rodziców, w którym błagał ich, żeby nie musiał wracać do domu na święta. James powiedział mu, że jego rodzice również napisali do państwa Black. Myślał, że to beznadziejna próba. Ale wkrótce przyszła odpowiedź od jego ojca. Syriusz musiał przeczytać dwa razy list, żeby upewnić się, że czasem się nie pomylił.
- Ja... Ja mogę jechać! - wyszeptał Syriusz, pokazując Jamesowi list.
- Co? Poważnie?
- Tak, dali mi zgodę! - zawołał Syriusz, i zaśmiał się głosem podobnym do szczekania psa. - Rodzice Jamesa, nadchodzę!
James również się zaśmiał, i resztę uczty spędzili na planowaniu ich wspólnej przerwy świątecznej.
Dzień przed ich wyjazdem jeszcze raz spróbowali pomóc Peterowi z odkryciem jego zwierzęcej postaci. Chłopak stanął na środku pokoju, zamknął oczy, i w ciągu prawie godziny, którą tam przestał, jego twarz zrobiła się fioletowa, po czym stwierdził, że nie ma pojęcia jakim jest zwierzęciem i poddał się.
- Pracuj nad tym przez ferie - powiedział James. - Dasz radę.
- Dobrze by było gdybyście wy zaczęli pracować nad kolejnym etapem - odparł Remus. - Moje przemiany są coraz gorsze - westchnął, wskazując na bliznę pod obojczykiem.
- Będziemy, będziemy - powiedział Syriusz przeciągając się. - Już nie bądź taki namolny.
Następnego poranka chłopcy obudzili się z podekscytowaniem. James i Syriusz jako jedyni jechali do domu w te święta. Remus pomógł im się pakować i odprowadził ich na korytarz.
- Bawcie się dobrze - powiedział, po czym szybko dodał: - I nie martwcie się o mnie. Żadnej pełni do samego nowego roku. W końcu będę miał gwiazdkę!
- To dobra wiadomość - uśmiechnął się James ściskając mu rękę. - I pamiętaj, zanim wrócimy, Peter ma znać swoje zwierzę! Ile jeszcze etapów po tym, na którym teraz jesteśmy?
- Dwa - odparł Remus. - Nie czytałem jeszcze o nich zbyt dokładnie, ale wydają się cholernie trudne.
Mina Jamesa nieco pobladła. - Cóż, damy z siebie wszystko stary.
- Wiem, że dacie - westchnął Remus, uśmiechając się do siebie. - Chyba muszę już lecieć.
- Do zobaczenia!
- Ok, więc ty będziesz psem, a ja jeleniem - powiedział James, odgryzając spory kawałek jabłka. Siedzieli w nowo wyremontowanym pokoju Syriusza. Po przerażającym różu nie było już ani śladu.
- Tak właśnie - odpowiedział Syriusz.
- Nie rozumiem tego - mruknął James. - Gdybym spytał się teraz ciebie o to, jakim jestem zwierzęciem, to... To przecież na pewno nie pomyślałbyś o jeleniu, co nie?
- Lepsze to niż ślimak - stwierdził Syriusz kładąc się na łóżku.
- Myślałem raczej o lwie, czy coś - westchnął James. - Mógłbym nawet być psem!
- Hej, lubię mojego psiaka!
- O, właśnie, tak swoją drogą, to rodzice stwierdzili, że oddają ci ten pokój. To znaczy się wiesz, Wendy już tu nie wróci, wyjechała ze swoim nowym mężem do Maroka. Wszystko tu jest teraz twoje. Możesz porozwieszać tu jakieś plakaty. Możemy pójść na miasto, na Pokątnej jest sklep z plakatami Armat z Chudley.
- To miło ze strony twoich rodziców - powiedział nieco zdezorientowany Syriusz. Najpierw ta masa prezentów na święta, teraz własny pokój.
- No cóż, chcieliśmy żebyś miał miejsce, które mógłbyś nazwać domem - powiedział James. - Wiesz jaka jest twoja rodzina...
- Co z moją rodziną? - Syriusz wszedł mu w zdanie.
- No, sam wiesz Syriuszu... - odparł James. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Nie potrzebuję łaski tylko dlatego, że myślisz...
- To nie jest żadna łaska! - powiedział James wstając z miejsca . - Jestem twoim przyjacielem. Próbuję ci pomóc.
- Ale u mnie wszystko w porządku! - warknął Syriusz. - I jestem w stanie o siebie zadbać, dzięki.
James, nieco zaskoczony, podniósł ręce w geście kapitulacji i usiadł z powrotem. Po krótkiej chwili niezręcznej ciszy odezwał się ponownie: - Cóż, ale dalej jestem zdania, że kilka plakatów Armat by nie zaszkodziło.
- Paniczu James! Paniczu Syriusz! - krzyknęła Sprite ze szczytu schodów. - Sprite zrobiła kolację!
Chłopcy wstali z miejsca i bez zastanowienia ruszyli w kierunku schodów. Ich żołądki były puste. Przy stole siedzieli już rodzice Jamesa. Sprite zajęła swoje miejsce, poprawiając dużą, czerwoną rękawicę. Potterowie opuścili swoje głowy i zaczęli mówić coś cichym głosem. Syriusz ich nie słyszał. W jego głowie huczało od rozmowy przeprowadzonej przed chwilą z Jamesem. Dlaczego oni byli dla niego tacy mili? Przecież nie był w domu bity, ani nic w tym stylu... Dlaczego się tak zachowywali?
- Syriusz - szepnął James. - Syriusz, obudź się!
Syriusz przebudził się ze snu, nieco zdezorientowany. Cały pokój był ogarnięty egipskimi ciemnościami. Jedynie zza okna migotało zielone światło.
- Co jest? - mruknął, przewracając się na drugi bok.
- Patrz! - syknął stojący nad nim James, wskazując na okno. Syriusz wstał powoli i przeniósł wzrok na miejsce, w które wskazywał James. Poczuł jak oblewa go zimny pot. Po drugiej stronie ulicy, nad jednym z domków, widniał Mroczny Znak.
- Mieszkała tu stara mugolka, Grace Harting - powiedział cicho James. - Zawsze obserwowała mnie i Wendy jak byliśmy mali, i...e
Urwał w połowie zdania, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Usiadł obok Syriusza na łóżku. Żadne z nich nie umiało spuścić wzroku z czaszki jarzącej się zielonym światłem na nocnym niebie. Syriusz zastanawiał się, czy rodzice Jamesa już o tym wiedzą. Poczuł, że pieką go oczy. Czy on właśnie płakał? Nie pamiętał, jak to jest. Ostatnio płakał kiedy był małym dzieckiem.
- To mógł być mój dom, Syriuszu - powiedział wreszcie James. - To mogło być tutaj...
Syriusz nic nie odpowiedział.
Następnego dnia w gazecie widniał nagłówek: KOLEJNE MORDERSTWO W LONDYNIE.
Przez całą przerwę świąteczną panowała ponura atmosfera. Potterowie uczestniczyli w pogrzebie Grace Harting, więc Syriusz postanowił, że będzie im towarzyszył - żeby okazać szacunek. Wszyscy zapomnieli o świętach, oprócz trzech godzin, przez które Syriusz i James odpakowywali swoje prezenty. Nawet Sprite była melancholijna.
Pewnego dnia przyszły listy od Petera i Remusa, razem ze słodkościami skradzionymi z kuchni.
Mamy nadzieję, że wszystko u was okej. Przez dwa dni Peter myślał, że jest leniwcem, ale jednak nic z tego. Słyszeliśmy o pani Harting. To okropne, trzymajcie się, i odpiszcie nam!
Remus i Peter
Odpisali im, że wszystko u nich w porządku. Ale tak nie było. A styl pisania ich listu musiał chyba na to wskazywać, bo Remus odpisał niemal natychmiastowo pytając, czy są tego pewni, na co Syriusz opisał, że są pewni na sto procent, a Remus odpisał im, że są kłamcami, więc Syriusz odpisał mu, że wcale nimi nie są. Kłótnia między czwórką chłopców trwała przez jakiś czas, aż w końcu listy z Hogwartu przestały przychodzić, a James i Syriusz poczuli się bardziej odcięci od świata, niż wcześniej.
Pewnej nocy usłyszeli rozmowę państwa Potter. Przydreptali do schodów, starając się nie robić hałasu. Syriusz uznał to za interesujące - słyszał ich wściekłych, jednak mimo to nadal uważał ich za idealną rodzinę.
- Znowu pytali mnie w pracy - powiedział pan Potter.
- Kto?
- Klein. Mówił, że stają się coraz bardziej wybredni jeśli chodzi o to, kogo zabijają, a kogo zostawiają w spokoju. Powiedział, ze nie interesuje ich, czy jesteśmy czystej krwi, czy nie. W ich oczach jesteśmy zdrajcami krwi.
- Cóż, ale nie jesteśmy...
- Oczywiście, że nie jesteśmy.
- Musimy więc się ukryć.
- Nie, nie będziemy uciekać! Zostaniemy tu. Wszyscy. Jako rodzina.
- Nie możemy. Jeśli tu zostaniemy, to nie będzie żadnej rodziny, którą będziemy mogli chronić. Pomyśl o Jamesie. Pomyśl o mnie.
- Myślę o tobie.
- Nie, bo gdybyś myślał, to...
- To co? No powiedz mi, co by wtedy było?
- Znalazł Strażnika Tajemnicy! - prychnęła pani Potter. - Uważam, że Dumbledore byłby bardziej zadowolony...
- Dumbledore już teraz ma za dużo na głowie - odparował pan Potter. - Z zakonem, i w ogóle. Nie zrzuciłbym mu więcej na barki.
- A co z Arturem Weasleyem?
- Właśnie urodziło mu się dziecko. Jego również nie można w to wciągnąć.
- Więc Minerwa, Kingsley, albo Hagrid...
- Nie, zostajemy tutaj.
- Nie przeżyjemy jeśli tu zostaniemy.
- James jest zazwyczaj w szkole - powiedział pan Potter. - Wszyscy wiedzą, że to jedyne miejsce, którego Voldemort nie tknie. Dopóki jest tam Dumbledore, nic mu się nie stanie.
Nastała krótka cisza, po czym odezwała się pani Potter: - Cokolwiek powiesz, będzie najlepiej.
- Panicz James i panicz Syriusz nie powinni podsłuchiwać konwersacji państwa Potter.
Chłopcy odwrócili się na pięcie i dostrzegli Sprite, machającą swoją dużą, czerwoną rękawicą. James chwycił ją i pobiegł z powrotem do swojego pokoju. Syriusz pobiegł za nim i zamknął za sobą drzwi. Sprite uwolniła się z uścisku ręki Pottera.
- Panicz James przeraża Sprite - pisnęła skrzatka.
- Czy moi rodzice myślą o wyjeździe?
- Sprite niczego nie wie, paniczu James!
- Sprite proszę! - jęknął James obejmując ją ramieniem. - Rozważają to? Tak czy nie?
Sprite zerknęła na Syriusza, a następnie na Jamesa, po czym wbiła wzrok w podłogę.
- Sprite słyszała jak pan Potter mówił pani Potter o tym, że chciałby wyjechać do Maroka, żeby żyć z panienką Wendy, ale pani Potter nie zgodziła się na tą propozycję...
- Dlaczego chce wyjechać do Maroka? - zapytał James.
- Pan Potter został zaproszony, żeby dołączyć do Śmierciożerców. Oczywiście ani pani Potter, ani pan Potter na to nie przystaną. Sprite uważa, że pan Potter nigdy nie przeszedłby na ciemną stronę...
- Oczywiście, że nie! - zawołał James. - Mówiłem ci, Syriuszu. Sprawy mają się coraz gorzej. Słyszałeś Dumbledore'a wtedy, kiedy Snorks zginął. Oni go zabili. Odkryli, że jest szpiegiem, i go wyeliminowali. Ich nie obchodzi ilu ludzi zabiją. Jak to zrobią. A my będziemy następni.
Syriusz nie odezwał się słowem. Wpatrywał się w Jamesa. Był wątłym trzynastolatkiem nie potrafiącym odrobić zadania domowego profesor Sprout, a chciał wyjść na przód i uratować cały świat.
- Nic nie możemy zrobić.
- Jest coś takiego - szepnął James. - Coś musi być.
- Zostawmy to dorosłym - Syriusz przeszedł przez pokój i usiadł na łóżku. - Wiedzą co robią.
James stał nadal i wpatrywał się w drzwi. - Właśnie, że nie wiedzą.
- Paniczu James - powiedziała Sprite - paniczu Syriusz, będziecie oboje bezpieczni w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wszyscy wiedzą, że Lord Voldemort boi się tylko jednego czarodzieja, a jest nim dyrektor Albus Dumbledore. Po tym co zrobił Grindelwaldowi...
- Nie obchodzi mnie to - mruknął James. - Moich rodziców tam nie będzie.
- Twoi rodzice są zupełnie zdolni do dbania o siebie - Syriusz położył się na swoim łóżku. - A teraz chciałbym już pójść spać.
- Nie, po prostu nie chcesz o tym rozmawiać - wymamrotał James, po czym wyszedł z pokoju. Sprite ze spuszczoną głową podążyła za nim.
I co gdyby chciałby tego uniknąć? Znał rzeczywistość. Wiedział, że jest tylko dzieckiem, nie wie jeszcze na tyle dużo, żeby iść tam i walczyć ze śmierciożercami. Przecież oni byli dorosłymi, silnymi ludźmi. Czym byłby dla nich zwyczajny trzynastolatek? Karaluchem. Nie zastanawiali by się ani chwili żeby go rozdeptać.
Kiedy spojrzał przez okno, dostrzegł zarys domu po drugiej stronie ulicy. Zdawało mu się, że ciągle widzi jarzące zielone światło w jednym z okien.
Idealnie opisujesz atmosferę początku wojny. Czytając, widziałam chłopców wpatrujących się w Mroczny Znak za oknem ;-;
OdpowiedzUsuńNo i w końcu quidditch! ♥ A Syriusz bezbłędnie poradził sobie z Snape'em :D
"- Dobrze by było gdybyście wy zaczęli pracować nad kolejnym etapem - odparł Remus. - Moje przemiany są coraz gorsze - westchnął, wskazując na bliznę pod obojczykiem."
Remus by się tak nie zachował. To tylko jedna moja uwaga ;)) Buziaki :3
W sumie może i masz rację, Remus to w końcu Remus, ale w głębi serca bardzo chce w końcu spędzać ten trudny dla niego czas z przyjaciółmi ;)
OdpowiedzUsuń